Moja szczurcia (1 rok i 9 mc) miała ok sierpnia usuwanego ropnia z okolic cewki moczowej, po jakimś czasie było odnowienie i też ropnia usunięto - jednak bez zszycia, wet pozostawił do samodzielnego zagojenia.
Pod koniec października znów zaczęło jej coś się zbierać i wychodzić tą pozostawioną dziurką, ale obok tego urósł spory guz.
Kolejną operację szczurcia miała w zeszły pn 05.11. Okazało się, że tym razem to nie ropień a nowotwór - najprawdopodobniej złośliwy.
Dr Piasecki mówił, że w 90% przypadków u szczurów mamy do czynienia z gruczolakami, które są otorbione i rosną w jednym miejscu - z tego typu guzami miałam do czynienia u mojej Amelii. Fakt, że się się odnawiały co jakiś czas, ale dało się z nimi walczyć.
Ten jest ponoć inny i występuje u szczurków znacznie rzadziej - atakuje i niszczy komórki, a produkty rozpadu komórek to ten guz. Ma charakter naciekowy. Dr usunął jej te guzy na tyle na ile było to możliwe aby nie uszkodzić cewki moczowej. Goiło jej się wszystko ładnie, nic się nie pojawiało, ale wczoraj zauważyłam, że znów tworzy się gulka przy cewce moczowej... ;(
Dr powiedział, że z tego typu nowotworami ciężko walczyć. Jeśli się odnowi za 2-3 mc to można przeprowadzić kolejną operację, ale jeśli sporo wcześniej (a minął niecały tydz!!!) to jesteśmy na przegranej pozycji. Dodatkowo sprawę komplikuje fakt, że jest to zaraz przy (prawie na) cewce moczowej!!!
CZY TO MUSI BYĆ DLA NIEJ WYROK??? Nie chcę jej stracić. Dla mnie myśl, że mogłabym ją uśpić jest straszna... Gdyby nie to że ma te paskudztwo nikt nie powiedziałby, że to chory szczurek.
Czy ktoś ma podobne doświadczenia lub jakieś pomysły...
W czw ściągnięcie szwów... Ale boję się tego co będzie dalej.
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)