Tymczasem, szczurakom zrobiłam domek do zabawy. Maluchy nie dały się sfotografować, bo moje przykucnięcie za każdym razem budziło reakcję "hurrra, na ludzia!" i natychmiast miałam sześć pulpetów na kolanach, plecach i głowie. Palmiś z Bagisią były na drugim wybiegu tego dnia, więc już nie latały jak opętane i migawka nadążała.

Zmasakrowana ściana odsłoniła się przy ostatnim przemeblowaniu. Myszaki się napracowały.





Palmyrce bardzo spodobała się poduszka, którą asekuracyjnie położyłam w miejscu, gdzie maluchy lubią spadać z komody.


Bagietka wreszcie dała się sfotografować!

