Od roku i ośmiu miesięcy mam, a właściwie miałem dwie dziewczynki, Czarkę i Miszkę. Kochane szczurki, nigdy nie były agresywne, pieszczochy. Czarka podróżniczka, nie było dla niej granic, jeśli tylko się dało to weszła wszędzie, Miszka, trochę ślimok, jedno ulubione miejsce i siła spokoju, i było fajnie, dobrze i w ogóle ale... Czarka zachorowała na niewydolność płuc, walczyliśmy, lecz wczoraj odeszła, kochany smyk... i Miszka została sama, co by nie było za mało, Miszka ma guza pod tylną nóżką którego trzeba zoperować, lecz teraz już sam nie wiem co robić, widzę jak biega po klatce, jak szuka Czarki, dużo śpi, nie wiem jak jej i sobie pomóc, a jeszcze ten zabieg, czy z tęsknoty da radę go przeżyć, przetrzymać, nie chcę jeszcze jej stracić... Pomóżcie, co mam robić...
