
Akwarium już jest!
Odebrałam dzisiaj ze szwagierką i do świąt przechowujemy u niej. Nie obyło się bez przygód.. Wyjeżdżając z Tuwima na Piotrkowską zastajemy na światłach radiowóz blokujący drogę... A tu marsz nacjonalistów z pochodniami >.> Bogowie, litości...
W każdym razie, do świąt poczekamy na reakcję

A chłopcy dostali przedświąteczny prezent, dwa tunele od Eve


Chłopców dopiero godzinkę temu puściłam, przez egzaminy w szkole, szpital z babcią i z ogólnym przedświątecznym chaosem po prostu nie było czasu dzisiaj. I patrzę, A Alek ma z jednej strony całkowicie zerwaną łuskę z ogona!

Nie wiem co się wydarzyło... Nic mu nie jest, bo przy dotyku i przemywaniu wacikiem patrzy na mnie pełen zrezygnowania, bez pisków i awantury (Belzebub zacząłby histerię...), zero krwi, pod spodem różowiutki ogonek, łuska schodzi.. jak z obieranej ryby. Cholera nie wiem, to linienie na zimę O.O? Ogon nie jest wygryziony, czy poraniony, wygląda jakby z jednej strony po tarce przejechał O.o Nie jest możliwe, żeby go brat wygryzł, ani żeby się gdzieś tak zaklinował, aby cały ogon zedrzeć... Dziwne, doprawdy...