

Sprzedawca w zoologu bał się go nawet nadzbyt dotykać. Grubasek jest może i ociężały, ale zwinny i dość agresywny. Kiedy chciał mi go wyjąć, szczurek już zabierał się za manicure.

Kupując karmę, sprzedawca był w szoku że moje ręce są całe, jeszcze w większym jak powiedziałam że zabiorę sie za łaczenie. powiedział mi że próbował łączyć szczurki, ale że nie wyszło. Na dowód pokazał mi wygryzione MIĘSO na drugim szczurze, na praktycznie całym grzbiecie. Pożarte uszy, pożarte wszystko, kupka nieszczęścia. A facet naprawdę zna się na rzeczy, chodzę do jego sklepu już z siedem lat i nigdy mnie nie zawiódł, chce dobrze dla zwierzaków i zawsze wiedział co robić, ale teraz... nie wiedział, ani on, ani ja. Próbował wanny, klatki bez jedzonka, olejku waniliowego, łączyć z samego rana kiedy jeszcze szczury są niegramotne. Powiedział też że musiałby sie stać cud, ale może być po prostu tak, że on szczurów nie lubi i chce być samotny.
Mój grubasek po prostu na każdego innego szczura reaguje agresją. I boję się "poznawać" go teraz z jakimś. Myślałam o skołowaniu dwóch braci - może lepiej byłoby, i łatwiej też, w trójke niz w dwójkę. Wiem że i tak to zrobię, bo dla mnie nie ma czegos takiego jak "chce być samotny". On tu nie ma wyboru, musi mieć towarzysza, czy chce, czy nie.

Poza tym, gryzł poprzednich właścicieli, gryzł sprzedawcę, wszystkich do krwi, mnie "szczypie" kiedy nie ma humoru. Pomyslałam więc że skoro z innymi się niezbyt lubił, a mnie w miarę toleruje, to nie miałby mi za złe gdybym sprowadziła mu kogoś pod jego dach?
I tu najważniejsze pytanie - robić to jak najszybciej, czy dopiero wtedy jak się zadomowi i bardziej oswoi ze mną, bo ciągle jest dość przestraszony. I czy w ogóle warto ryzykować, w momencie gdy jest minimalna szansa na to że jakiegos polubi?