Mój Vivaldi (dumbo beige hooded) odszedł w dzień sylwestrowy... Miał pół roku. Prawie dwa tygodnie po kastracji nastąpiły powikłania i nie dało się go odratować. A zapowiadało się tak dobrze, doszedł do siebie i nagle... ech...
Jasne. Ciężko mi na niego patrzeć, gdy siedzi sam, bo praktycznie nic nie robi, tylko śpi i je Już adoptowałam na forum tego malca http://sphotos-h.ak.fbcdn.net/hphotos-a ... 9496_o.jpg
Za kilka dni mam nadzieję, będzie już ze Spikiem.