Witam.
Mam 2 szczurki w wieku ok 6-7mc. Neal'a - klasyczny łaciaty szczur kapturowy oraz Reggie'go - szczura domowego kolor berkshire. Fajnie nam się żyło do... wczoraj. Historia dotyczny bezpośrednio Reggiego, który jak dotąd był kochany, usłuchany itp itd jednym słowem idealny. zero problemów wychowawczych... Wczoraj bawiliśmy się z Reggiem biegał wokół mnie, atakowała delikatnie rękę i w nogi

I tak w kółko aż w końcu sieknął mnie kłami aż do krwi (!!) w pierwszym odruchu zabrałam rękę tak ze uderzyłam go przypadkiem... uciekł. Myślę zdarza się najlepszym, potem znów się bawimy i znów mnie ugryzł (nigdy tego nie robił!) i potem zaczął mnie podgryzać coraz mocniej tak jakby testował na ile może sobie pozwolić. I w końcu nie wytrzymałam po któryś ataku.. chyc go na plecy w celu dominacji. Spokój, zero buntu. Poszedł sobie spać obrażony na parapet. Wieczorem schowała je na noc do klatki, dziś po południu je wypuszam, Reggie dalej obrażony. Da się pogłaskać, ale próba brania go na ręce kończy się tym, że on zastyga bez ruchu... potem się puszy-dosłownie i od razu przybiera postawę do obrony potencjalnego ataku. Próbowałam go przekupił łakociami, pozwoliłam nawet wyjść mu z pokoju do łazienki (wielka atrakcja dla nich). Przed chwilą biorę do na ręce... zastygł bez ruchu, zszedł z rąk... położył się na przeciwko mnie i zaczął merdać ogonem tak jak wąż się porusza (nigdy z takim czymś się nie spotkałam wcześniej) i się patrzył na mnie tak okropnie, jakby miał zamiar mi coś zrobić, aż się wystraszyłam
Nie wiem co mam robić i co on kombinuje

Jak na razie śpi w koncie łóżka... chyba dalej obrażony
