Izzie nie ma już z nami...umarła wczoraj..w lecznicy
Może po kolei...od sierpnia...zaczęła kichać i smarczeć. Nos był wyraźnie zatkany, gulgała. Jedna wizyta w lecznicy, druga, trzecia...za każdym razem "osłuchowo czysta, wszystko siedzi w nosie"..za czwartym razem dostała antybiotyk - we wrześniu. Uciszyło się. Nosek czysty, żadnego gulgania.
W połowie grudnia pojawiły się dziwne strupy. Nie gojące się. Narastające w tych samych miejscach, na bliznach po poprzednich. Kazano obserwować.
03.01 kolejna wizyta ze strupami, których było więcej.
Przy okazji oględziny podejrzanego ucha, w którym stwierdzono początek stanu zapalnego. Izzulinka dostała antybiotyk i leki przeciwbólowe.
Po 10 dniach kontrola. Uszka czyste i zdrowe.
Ze strupów wzięta zeskrobina, która pokazała "nic".
Zalecenia: kąpiele w szamponie przeciwgrzybiczym.
05.02 kolejna wizyta...Izzie dostała steryd w tabletkach na owe strupy.
Ostatnia sobota..wieczór. Zauważyłam małe zmiany w zachowaniu Izzie..była troszkę nieswoja, przymykała oczka. Po obmacaniu brzuszka stwierdziłyśmy, że jest lekko wzdęty i coś zalega w jelitach.
Poza tym zachowywała się jak zwykle. Biegała, miała apetyt.
Dostała sporą dawkę parafiny.
Nie wydaliła nic.
Niestety niedziela już była ciężka. Izzie brzuch już był nabrzmiały. Mała czuła się gorzej. Była słaba i zmęczona. Boczki pracowały.
Telefony do wetów..wrocławskich, warszawskich...Pojechałyśmy po kroplówki. Tyle mogłyśmy w niedziele. Dostała trzy+ parafinę.
W poniedziałek o 6:00 trzecią..sytuacja była jeszcze stabilna.
Ok 9:00 było już gorzej...Izzie wyraźnie źle oddychała, cała chodziła.
Lecznica od 10:00... na miejscu wykonano usg. Badanie pokazało że Izzie ma płyn w jamie brzusznej. Wypełniony żołądek, wypełnione jelita i co najgorsze: brak perystaltyki. Żołądek i jelita nie pracowały.
Dostała leki i została włożona pod tlen bo oddychała bardzo źle. Brzuch ogromny.
Pobrano krew. Wyniki tragiczne. Leukocyty 3 razy przekraczały normę.
Po niecałych 2h Izzie przestała oddychać.
Podejrzenie padło na białaczkę lub chłoniaka.
Dziś dr Piasecki wykonał sekcję. To co ukazała zbiło mnie z nóg.
Płuca - ostry stan ropny. Ropień na ropniu.
Serce - ostry stan zapalny.
Wątroba - stan zapalny + duża cysta
Nerki - stan zapalny
Ucho - to które było "wyleczone" miesiąc wcześniej - stan ropny sięgający bardzo głęboko.
Najprawdopodobniej pierwotną przyczyną były płuca.
Te same, które osłuchowo były "czyste".
Żadnych objawów. ŻADNYCH!
Jak szczur z taką listą chorych narządów może nie mieć żadnych objawów aż do kilkunastu godzin przed śmiercią??
Ona do niedzieli była bardzo aktywna, kontaktowa, miała apetyt i vigor i wszystko co każdy zdrowy szczur.
Nie potrafię tego pojąć i się z tym pogodzić.
Oczywiście zaczęłam się oskarżać, że może coś przegapiłam, że czegoś niedopatrzyłam...ale jak?? Oglądałam ją codziennie kilka godzin, jak każdą. Zwracam uwagę na każdą najmniejszą zmianę w zachowaniu. Macam codziennie. Osłuchuje codziennie. Od czasu tego nieszczęsnego zapalenia ucha, to nawet uszy codziennie oglądam..i co?? i wszystko można sobie w d...wsadzić.
Jestem zła..i rozbita na milion kawałków.
Nie ma mojego Misia-tulisia...i tylko tyle wiem...
