Dzisiaj stało się coś, czego nigdy sobie nie wybaczę... siedziałam z malcem, miałam go w pewnym momencie w lewej dłoni, a po mojej prawej nagle dosiadł się kot.. chciałam go prawą ręką odsunąć od siebie - nigdy nie zaczepiał szczurów, ale wiecie jak to jest - trzeba być ostrożnym. W pewnym momencie kot pacnął łapą. Szczura. Przerażona wstałam szybko z łóżka. Na pierwszy rzut oka myślałam, że go nie trafił, ale wtedy dostrzegłam ranę za uchem. Potem mało pamiętam z tego co się działo - zaczęłam histerycznie płakać i wołać mamę, przemywałyśmy octeniseptem, ja w tym czasie nabawiłam się ataku histerii i musiałam brać proszki na uspokojenie.. Mama oglądała ranę - mówiła, że to tylko małe zadrapanie, ale ja jak patrze na to już na "zimno" (nadal jestem roztrzęsiona i płaczę) to widzę, że to taka jakby przecięta skóra, która przez umiejscowienie, naciąga się z każdym ruchem szczurka... Nie jest głęboka, poza tym "pęknięciem" skóry, nie ma krwi pod tym.. Jest "błyszczące" ciałko, coś jak człowiek ma, kiedy zetrze baardzo mocno skórę. Dodatkowo obawiam się, że ma uszkodzone nerwy (!), obym się myliła, ale wydaje mi się, że one zostały przecięte
![Cry :'(](./images/smilies/cry.gif)
Wiem, że za głupotę się płaci, że ten malec będzie musiał płacić, za MOJĄ chwilę nieuwagi. Najgorsze jest to, że pierwszy raz takie coś u mnie miało miejsce. Boję się, strasznie się boje. O ile wiem, że żyć będzie, bo ranka nie krwawi, to obawiam się, że będzie miał coś z tym uszkiem, o ile już nie ma. Nie wiem co robić, najprościej jest pojechać do weta, ale ja jeżdżę do Medicavetu, a to na Ochocie jest (jestem z Pragi Południe). Nie mam samochodu, muszę tłuc się autobusami, a wiadomo zima jest... Jeszcze mój inny szczur miał długie leczenie i 400 zł poszło w 3 tygodnie. Na pewno z nim pojadę, coś wykombinuje, ale nie mam możliwości zrobienia tego od razu jutro. Błagam, doradźcie jakoś co robić - zaraz postaram się załączyć zdjęcie tej rany
![Cry :'(](./images/smilies/cry.gif)
Jezu...