Powiedzcie mi, jak wygląda wizyta u weterynarza z wiercącym się, wyrywającym się szczurkiem? Mam 4 dziewczyny, i o ile 3 są jako tako do opanowania (tzn. jakoś daję radę obmacać brzuchy, obejrzeć futro itd.), o tyle jedna panna nie cierpi brania jej w ręce i unieruchomienia, wije się jak piskorz i wyrywa jakby ją ze skóry obdzierali. Nieufnie też podchodzi do nieznajomych. Udaje mi się ją jakoś obejrzeć tylko dlatego, że jest łysolem i lepiej widać
![Wink ;)](./images/smilies/wink.gif)
Na razie wszystko ze zdrowiem bab jest w porządku, więc moje pytanie jest teoretyczne, ale pewnie prędzej czy później u weta zawitamy, a pewnie nie ja jedna się nad tym zastanawiam...