Historia dnia dzisiejszego (lub raczej wczorajszego) zaczyna się w momencie kiedy ja, która zazwyczaj śpię do 12, wstałam o 7 by pomóc Sky ze zdjęciami małych bid.
Przy śniadaniu jeszcze spróbowałam: Napiszę wam podanie... W sensie prośbę 'Upraszam się o zgodę na przytaszczenie kolejnego...', ale w dpowiedzi uslyszałam: ANI MI SIĘ WAŻ KOLEJNEGO SZCZURA DO DOMU ZNOSIĆ! BO NIE!
Wsiadłam w autobus w duszy mówiąc sobie : Okej, przeczekam burzę. Za jakieś dwa miesiące zaadoptuję samczyka, którego wykastruję i wrzucę do moich bab.
Dotarłam na miejsce i grzecznie zapisywałam w zeszyciku, 'jaka płeć? a wiek jaki? i umaszczenie... ohoho jaki młodziutki! Ale słodzizna hihi '
Nie wiem co mnie podkusiło, żeby wyręczyć dziewczynę która nam pomagała w wyciąganiu ślicznego wacika. No i wpadłam w sidła tej malizny. Jej oczka mówiły :'weź mnie! weeeź! przecież dałam ci się pogłaskać po brzuszku! Będę Cię kochać!' A ja nieee nie moooogę, przeeestań...
Sky mówi więc : no bieeerz do rękawa i nie marudź.
A ja: nieeee! nie moooogę, ja nie mam ... no nieee nie ee, nie róbcie mi tego, nie wezmę jej nieee! Ok. Jest moja.'
POWITAJCIE MICKIEWICZ!
zdjęcia w najbliższym czasie
![Evil >:D](./images/smilies/evil.gif)