Mam problem z moim ogonkiem (albo on ma problem ze mną). Kokos jest cudownym szczurasem, ale zupełnie nie możemy się dogadać. Oprócz niego mam jeszcze dwa ciurki - wszystkie trzy super ze sobą żyją. Kokos wygląda jak żywcem wycięty z Waszego loga

niestety mały odkąd go przynieśliśmy jest bardzo płochliwy. W zasadzie rzadko daje się dotknąć kiedy wkładam rękę do klatki, no chyba, że sam zechce powąchać a wypuszczony musi do klatki wrócić sam. Kiedy jest w terenie z resztą chłopaków nie ma szans, żeby podszedł, chowa się pod szafki albo za regał, generalnie zwiewa w dziury. Jeśli siedzę w miarę bez ruchu potrafi podejść i powąchać, czasem nawet dotknąć człowieka, ale najmniejszy ruch (jest wyczulony nawet na mruganie oczami) sprawia, że Kokos ucieka gdzie pieprz rośnie.
Dziś musieliśmy poświęcić ogrom czasu, żeby go znaleźć i złapać (co jest praktycznie niemożliwe). Zdesperowany uciekł na klatkę, ale nie dał się złapać, a ewentualna próba dotknięcia skutkowała okropnym piszczeniem (coś jakby grał w reklamie Saturna) i skakaniem. Nie gryzł, ale był wyraźnie przerażony. No i zaatakował najmniejszego ogonka, gdy ten do niego podszedł. Co mam robić

Mamy Kokoska od prawie dwóch m-cy (miał około 6 tyg. gdy go wzięliśmy) i zupełnie nie chce się do nas przekonać :/ ratujcie - nie chcę go oddawać za nic na świecie, ale zupełnie sobie z nim nie radzę i boję się, że mu u nas źle

Dodam tylko, że Kokos, gdy go braliśmy był w sumie trochę siłą wyciągany... no właśnie z kokosa, więc może ma traumę?

Teraz leży w klatce, schowany pod swoimi przyjaciółmi.