Szczurzą przygodę rozpoczęłam w maju 2011 roku. Wtedy odebrałam od ludzi nie mających czasu dwie mordki- Czarnuszka i Bladą. Były już prawie oswojone. Miłość od pierwszego wejrzenia, mimo że nie były do ręki wolały zwiedzać.

Minęło nam razem wiele pięknych chwil- były to szczury typowo imprezowe- 10 osób do zabawy to było za mało.
Blada odeszła w 2012 miała wodniaka- była za "stara" nie chciano robić operacji. Musiałam ją uśpić bo nie mogła chodzić.
Czarnuch była sama nie cały rok, później uratowałam 3 miesięcznego szkraba z zoologa- diabeł wcielony- Kraken.
Razem były 4 miesiące, bardzo szybko się dogadały.

Czarnuszek to był najlepszy szczuro pod słońcem- odeszła 2 dni temu- 26 maja. Gdy została sama zrobiła się z niej przytulanka, zamiast zwiedzać wolała położyć się na kolankach być głaskana i spać. Wolała spać cały dzień u mnie na biurku niż w klatce.

Jak chciała siusiu to się zrywała i pędziła do klatki. Ale jej dni były policzone... Z dnia na dzień była co raz słabsza. Raz skacząc (a skakala wysoko i daleko) zwichnęła sobie nóżkę... To ją bardzo osłabiło... dostała dwa zastrzyki i mogła znów chodzić. Po kolejnych tygodniach miała co raz mniej siły w łapkach, nie utrzymywała się nawet pazurkami na ciuchach (chociaż to też z lenistwa). Wszystko było w porządku oprócz tego że była sędziwa (3 lata). Rano w dzień matki było ok. Pochodziła i poszła spać pod kołderkę do swojego "tatusia".

Wieczorem dałam szczuraskom banana... Ale Czarnuch nie mogła utrzymać go w łapkach... Okazało się że ma paraliż. Zrobiła kilka kroków i to był koniec. Umierała 4h. "Tatuś" nie pozwolił jej męczyć wioząc do weta- przewidział wylew. Do końca życia nie zapomnę jej pustego wzroku i płytkiego oddechu. Płakałam tak długo i jeszcze dłużej aż do pochowania w środku nocy. Płakałam rano i po południu. Nie miałam już siły płakać. Teraz też łzy cisną się do oczu... Nikt nie potrafi zrozumieć (przecież to tylko szczur). Ale ona była inna. Wyczuwała nawet zły humor. Kładła się koło Ciebie na łóżku i wtulała w szyję... Kocham ją najbardziej na Świecie.

Kraken została sama. Szukała swojej starej koleżanki. Już jej się nudzi, bo nawet przyszła i dała się głaskać.
Ogłoszenie poszło, zgłosiła się Pani- szczurka nie udany prezent sama siedzi w AKWARIUM. Nie zastanawiając się powiedziałam, że zabieram. Będzie dziś o 21. Jest podobna do Czarnucha... z tym że ma biały brzuszek.
Mam nadzieję, że nie będzie problemu z łączeniem- Kraken -jak sama nazwa wskazuje- to diabeł wcielony, wszędzie jej pełno a prędkość osiąga światła.

Będę informować jak mi poszło.