Nie mam siły... Własnie wróciliśmy z TRZECIEJ wizyty.
Wyjął sobie wszystkie 4 szwy. Pierwszy w domu, zaraz po powrocie, rana się rozlazła, drugi w drodze do weta, gdzie założyłyśmy mu grube nici (jak na rotwailera, jak powiedziała pani doktor), po powrocie do domu, po 10 minutach nie było kolejnych dwóch - akurat wrócił TŻ, więc w samochód i z powrotem.
Pół godziny kombinowałyśmy jak go unieruchomić. Nic nie zdało egzaminu, ale mam "kołnierz" z plastikowego kubka (w łódzkich hurtowniach nawet nie ma kołnierzy na szczura), na w razie czego... W końcu stwierdziłyśmy, żeby spróbować go wpuścić do klatki brata - i odpukać, na razie działa. Uwalił się i w końcu odpoczywa.
Pierwsze szwy były drobne ale sztywne, te są miękkie, może mu nie będą tak przeszkadzać.
Alek nie był pod pełną narkozą, stąd takie szybkie wybudzenie. Za to miał dodatkowo znieczulenie miejscowe i pewnie dlatego tak radośnie wyciąga sobie supełki - jeszcze nic nie czuje...
Zrezygnowałam z histopatologii - na 99% był to włókniak, ładnie oddzielony od tkanek. Nawet sobie obejrzałam
Noc mam chyba z głowy... kompletnie nie mam pomysłu jak dupkowi uniemożliwić dostęp do szwów ;/ Rolki nie zrobię, bo nie mam szelek, teraz już nic nie kupię...

Zaraza, Szuriken, Kaszmir
[klik!]
Za tęczowym mostem...
Alucard, Belzebub, Zenek, Bazyl, Edgar, Arrow, Krecik, Afera, Wichura. Tęsknię za Wami...