
W ubiegłym tygodniu zaczęła się źle czuć, miała problemy z oddychaniem, spuchło jej prawe oczko, miała płyn w płucach, strasznie schudła. Weterynarz wstępnie myślał, że to zapalenie płuc albo problemy z sercem, dostawała zastrzyki (antybiotyk, leki przeciwzapalne i furosemid). Jadzi wyciekało cały czas coś z pyszczka, jakby ropa, przez co miała problemy z jedzeniem. W poniedziałek pojechałam z nią do dra Piaseckiego do Wrocławia, ten uśpił ją wziewnie, zajrzał do pyszczka i stwierdził zmiany nowotworowe. Niestety, Jadzia była już nieoperacyjna ze względu na wiek. Dostała więc kolejne zastrzyki (sterydy, antybiotyk i catosal). Poczuła się lepiej, wrócił jej apetyt i chęci do zabawy. Ale niestety, we wtorek wieczorem zaczęła wyciekać jej krew z tego napuchniętego oczka i z pyszczka. Dusiła się strasznie, nie mogłam patrzeć, jak się męczy, pojechałam do weterynarza, by pomógł jej odejść. Po wszystkim wyglądała, jakby spała. ;( Bidulka przynajmniej już nie cierpi. Jest mi strasznie smutno, jak patrzę na miejsce, gdzie stała klatka, to wpadam w płacz. ;( Była taka kochana, lubiła się przytulać, spać z nami, zawsze się gdzieś zagrzebała w kołdrę czy koc, że trudno było ją znaleźć. Robiła nawet obroty za smakołyki, zwłaszcza za dropsy jogurtowe - uwielbiała je. Choć mi smutno i tęsknię za nią strasznie, to wiem, że miała długie i dobre życie.




Jadzia. 14.02.2011.-11.06.2013. [*][/b]