Właśnie wróciłyśmy od weta (chyba był w złym nastroju, bo mi się oberwało, że nie byłam w maju na szczepieniu z królikiem. Nie byłam, bo królik przed świętami wielkanocnymi zdechł) Byłam z małą na kontroli, czy wszystko okej. Teoretycznie wszystko dobrze.
Ale powiedziałam, że mała ma łupież i martwię się, czy nie ma wszołów... Wet ją czymś popsikał i kazał za tydzień przyjść na powtórkę. Zalecił wszystko wyprać w 90 stopniach i zalecił TRZYTYGODNIOWĄ kwarantannę dla małej.
No i teraz co? Mam go słuchać i miesiąc trzymać małą samą? Troszkę mi się nie wydaje... Szkoda mi jej to raz, a dwa nie orzekł w stu procentach, czy te wszoły są, czy ich nie ma. W sumie nic mi ciekawego nie powiedział. Co sądzicie?
Chce ją już połączyć, nie mam sumienia patrzeć na jej samotność. I nie wydaje mi się, żeby te wszoły były.
Mała jest bardzo kontaktowa, bryka po łóżku, jak się czegoś wystraszy to przybiega do mnie (u weta też gnała do mnie co sił w łapeczkach). Codziennie ma dwugodzinną sjestę pod moim swetrem (zdjęcia z jednej takiej we wcześniejszym poście)
Poza tym - związek polega na kompromisach, nie? Więc jako dobra przyszła żona w końcu uległam tż-towi i zdecydowaliśmy, że zostanie Gumką.
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
Ja wolałam Świnkę, tż Gumkę. Ale... Wykorzystamy jeszcze to imię, jak adoptujemy tru fuzza
Oficjalnie witamy w stadzie Gumkę.
Entreen się ucieszy
![Grin ;D](./images/smilies/grin.gif)