Zebrało się trochę wieści ze szczupakowa. Wakacyjnych wieści, gdzie światu wraz z jego temperaturami mówimy „pocałuj ty nas w nos

”, gdzie w przerwach pomiędzy drzemaniem – to na naleśnika, to na farsz w naleśniku (

) – ze zbolałą miną wgryzamy się w kolejnego ogórka, arbuza... , i płyniemy – płynami i świadomością.
A przy tym będąc, pokrótce (bo czyż mogą być wieści ze szczupakowa, bez chorobowych ?;/) Asłan w produkcji wody dogania Humbaka
Wyniki ma nieładne, czy to nerkowe czy bakteryjne nie jest takie jednoznaczne. Wysłałam je do konsultacji, dotąd nie doczekałam się odpowiedzi ;( Lekarz na miejscu obstaje przy wznowieniu antybiotyku, ale ileż można ?...
Nie mam pojęcia co robić, leczenie trwa od miesięcy – od grudnia zeszłego roku! - i wciąż coś siedzi, i mamy to na celowniku – i ubić nie idzie... to jest po prostu załamujące...
No i jest Nuś z całą swoją żarliwością w oczach biegnący przykleić się do dłoni, do szyi,
mlaskanie, zgrzytanie - i wąsiki ! - sprzedający mi wprost do ucha,
i że nie zejdzie, kiedy odstawiany, bo on – przyklejony...
Bies.
Biesa wyniki znośne, ale nie da się ukryć bolesnego faktu, że odkąd przed Biechaiłem podwoje niebios zatrzaśnięto, ten utracił sens życia, sens samego siebie, przytępiały mu zmysły...
Dowód ? -
Moira niewidka
Greps polega na tym, że jagoda kilka razy ich tak okrążyła, zanim chwyciłam za aparat, a Biesiak zauważył jej obecność – widać dokładnie w którym dopiero momencie
(i tak, musiałam położyć jakiś podkład, bo moje rżenie przekraczało wszelkie limity przyzwoitości...)
Moira traktuje chłopców głównie w karegoriach gastronomicznych, o czym wspominałam już nieraz. Na szczęście głównie na swoim terenie i w jego pobliżu. Ostatnio, nie chcę nadinterpretować, ale może nawet coś owo półroczne czarowanie i adorowanie Biesia zdziałało, bo kilka razy zdarzyło się, że widziałam jak ciekawość wygrywa w Moirze nad zajadliwością. I się do chłopców podkrada lub pozwala się podkraść im. Nuśkowi zwłaszcza, jak wejdzie na pochylnię biegnącą do klatki dziewczyn i pełen rewerencji waży czy powinien wejść, czy czekać na bardziej czytelny sygnał o nieagresji niż wyciągnięta jak struna Moirena z jej latającymi wąsikami

Nuś schyli kornie głowę, zmruży oczy, da się obwąchać po pyszczku, gdzie mnie samo patrzenie na to bardziej mrozi niż cyrkowe rzucanie nożami ...
I czasami – cud – Moira opada na cztery łapki, odstępuje od spożycia
Biesowi też raz się tak udało, ale Biechu za wielki zapaleniec jest...
Nie taranem trzeba na Moirenę, ale nieśmiałą nóżką, oczkiem
A kto z Was, gdyby chłopcem był, w mrok ku takiemu podschodowemu-łypiącemu, zapuściłby się ?
Moiren, mały potwór, co było do przewidzenia, wybiła się na władzę.
Władanie wszędobylskich rączek i zębisk sprowadza się głównie do nagabywania dziewczyn do wzajemnego iskania. Czyli albo Moiren wykłada się do góry brzuchem i przyzywa łapkami upatrzony obiekt masujący (znacie takie psy, co ledwo dłonią dotknięte padają trupem i brzuchy nadstawiają ku głaskom – to Moiren). Albo sama obiektu dosiada i tak nim obraca aż podwoziem do góry nie przekręci, żeby samej przystąpić dzieła ! A że nie ma to jak łączyć przyjemności – często widuję w hamaku, czy po drodze na hamak

, jakieś dwa splecione ciałka w ferworze iskania
Niebieska wodza ma także swój wkład w kulturę osobistą szczupakowa - nauczyła dziewczyny myć ogony ! O swój dba regularnie, i zauważyłam, że dziewczyny, dla których ich własne były często zapomnianą częścią ciała, też teraz w rączki biorą i pucują w przejęciu. Cóż... albo to Moiren, albo pomieszanie spowodowane upałami
Również autorstwo tego wkładu w kulturę jest ..mmm... sporne:
Tyle Moiren.
Horpyna, której przestrzenie zamknięte niestraszne, a upały już tak – dziś w rurze – w poprzek rury - na głowie – zwinięta się od niego odgradzała ! Horpynka też z tych, co częściej jako farsz naleśnikowy wypoczywają, niż jako nie ufortyfikowany naleśnik...
i nie mają zachamowań, żeby rodzinę w ten sposób urządzić :
Fronda.
Zdecydowanie woli przekąskę solo:
Mam wrażenie, że im pełniejsza jest, tym bardziej jej się oczy śmieją. Oczywiście to tylko wrażenie, bo Fronda ze swojego rozmiaru wyrosła już – ho ho ! wieki temu - i teraz po prostu trzyma wagę xxl plus minus kilka gram. Ale trzeba przyznać, że mimo swoich zbliżających się 2 latek i 5 miesięcy, trzyma ją tak promiennie i w tak sprężystych groszkowych podskokach, że niesposób inaczej, niż jej się wzajem w oczy śmiać
Frondziak
O Stanzie za każdym razem jak piszę wydaje się, że jedno i to samo mi się nasuwa – delikatna. Ale ta delikatność Stanzy trwa już ponad pół roku - 27 stycznia zaczęliśmy leczyć przysadkę – i trwa
I pluje niepoprawna dostinexem, i boczki falują – i trwa !
Lekko nieuczesana, eteryczna – trwa.
Stanza.
A Ducha ? Jeśli wypatruję zmian w prognozie pogody, to właśnie w trosce o nią. Nie żeby o to prosiła. Dziś u nas podobno dzień kulminacyjny (który to już w ostatnich tygodniach ?..), a Ducha wszystko znosi tak stoicko. W swoim koszyku, z zapewnioną tą opacznie rozumianą w szczupakowie klimatyzacją, w postaci bratnich futerek - zawsze co najmniej jednego, w porywach – kompletu
Ale jak się można skarżyć na to co się ukochało na samym początku i na zawsze ?
Tylko czasami się od nich wymyka na złapanie oddechu.
Anegdota: Dziś karsivan podsunęłam jej w sinlacu (u Duchy bywa bardziej zawodny niż tahini, ale dla odmiany). Ducha w pierwszej kolejności omiotła „ulice” te miejsca z których masę zgarnęłam na jedną kupkę przed dodaniem leku. Potem (na moich zgorszonych oczach gdy podtrzymywałam spodeczek) łapką pacnęła "ryneczek" - główną kupkę rozbryzgując ją na większej powierzchni spodka. Zaczym sondując gdzie najmniejsze stężenie leku – dopóty języczkiem manewrowała i floresy kręciła, dopóki nie stwierdziła, że reszta do spożycia się nie nadaje. Pozostałe na spodeczku bohomazy jednym zdecydowanym ruchem łapki kazała mi sobie wziąć
Caryca !
Bardziej zadziwia mnie chyba tylko Humbak. Nóżki cały czas w rozsypce, zresztą podobnie jak brata, i – oby mnie wzrok mylił – ale już kilka razy w ten niedobrze wróżący sposób zwrócił moją uwagę chód Horpyny
U Humbaka bez złudzeń

Przerwałam po jednej fiolce nivalin, wielkiej różnicy po nim nie widziałam, a Humbak skarżył się na zastrzyki. Mam jeszcze jedną, może spróbuję z nią za jakiś czas jeszcze bardziej wytężając wzrok...
Ale Humbak jest niesamowity w tym swoim zawiadywaniu, zabieganiu, byciu ponad postępującym kalectwem ! On chrupki potrafi sobie nosić z miski pod tapczan – okrężną, pełną różnicy poziomów drogą, zamiast myk górą przez tapczan. Nie ma kąta, którego by za każdym wyjściem z klatki nie zwizytował. Nie spróbował szczęścia u dziewczyn. Tu ma pecha, bo jagoda go nie lubi –
too bossy jedno i drugie

Ale ja go czasami przemycam, do tej części, gdzie Moir akurat nie grasuje i zamykam przejście
Czego się nie robi, aby król tańczył
Król sawanny:
(Czy powinnam pominąć, gdzie król sypia ?...

)
I Hugonek, ten o duszy realisty i ostrożnego sybaryty, ten do uściskania w trybie natychmiastowym
Też mu ciężko z nóżkami ;( Coraz częściej widzę jak stoi gdzieś z miną „podsadzisz?”, albo „proszę, pomóż zejść”.. I pomagam, bo wiem, że na ten moment, to już nie tylko patentowane wygodnictwo Gonka, tylko jego nieodwracalne i coraz mocniej odczuwane rezultaty

Choć w świetle tego co z innymi, może i pula genowa ?..
Ech, szepczę sobie niezobowiązująco, że może jak pójdą upały, to jeszcze - jeszcze będzie wszystkim lżej ?...
I choć na tym wypadałoby pewnie zakończyć moją przydłują dziś pisaninę, zostaje jeszcze mały przyczynek humbaków do tematu zdrowotności, czy jej braku …
Niewielki przyczynek, który chyba jeszcze nie musi niepokoić
, ale intrygujący.
Na Hugonku coś co nie jest martwicą po zastrzyku (nie wiem w co go kłuli w lecznicy, ale raczej nie w łopatkę), a wygląda bardziej na jakąś małą lokalną erupcję... Zasuszoną więc ok, odnotowuję dla kronikarskiej ścisłości.
Jednak na Humbaku, niemal w tym samym miejscu – jakby krwiak, malutki kilku milimetrowy, ale wypukły http://s889.photobucket.com/user/crroco ... sort=3&o=3 – ki zwierz ?! Też jakiś twór brodawkowy ?