Postanowiłam jednak nie rozpisywać się za bardzo o ostatnich chwilach Szarlotki. Nie mogę jednak też nic nie napisać.
W skrócie powiem tylko, że "coś" ją niszczyło od środka już od dłuższego czasu (po wynikach sekcji można samemu wywnioskować, że nie stało się to z dnia na dzień). Mimo to, ona zachowywała się normalnie, była energiczna, radosna, lubiła "mizianko":
Jedno z jej ostatnich mizianek... : (
Kompletnie nie dawała po sobie poznać, że coś jest nie tak, nie mogła przecież powiedzieć mi, że coś ją boli, ale też w żaden inny sposób tego nie okazywała. W ciągu ostatnich kilku dni bardzo schudła (niestety nie zdążyła trafić wcześniej do weterynarza, bo wyjechałam z Poznania jakiś tydzień przed jej śmiercią, o jej stanie wiem z relacji mojego chłopaka, z którym panny zostały pod moją nieobecność, miałam zabrać ją do weta jak wrócę...), niestety w sobotę wieczorem nagle zasłabła, w niedzielę z samego rana pojechała do Warszawy do Pulsvetu, jednak mimo próby odratowania, nie można było jej pomóc już w żaden inny sposób, niż tylko pomóc jej odejść...
Załączam opis sekcji, by pokazać Wam, jak tak bardzo cierpiący szczurek potrafi swój ból "zakamuflować" i dlaczego czasem nie warto czekać na objawy, bo po prostu ich nie ma...
- wszystkie narządy, otrzewna pokryte prosówkowatym nalotem
- nerki z wierzchu praktycznie czarne i zniszczone
- wątroba zmieniona, rozpada się w dłoniach
- śledziona zmieniona, fioletowawa
- w jamie brzusznej niewielka ilość płynu, w jamie klatki piersiowej takoż
- pobieram wymaz z narządów (po konsultacji z właścicielką wysyłam do hantaana)
podejrzenie pasterelozy
Wynik wymazu niestety niczego nie wykazał. Podejrzana jest nadal pasteurella , ale teraz już tylko można podejrzewać i obserwować resztę stada.
Przez całą tą sytuację jestem teraz chorobliwie przewrażliwiona, każdy stracony na wadze gram (a ostatnio kilka ich ubyło, przez zmianę karmy na labofeeda) przyprawia mnie o zawrót głowy, każde choć trochę inne niż zwykle zachowanie wydaje mi się podejrzane...
Ale... Ale teraz z dobrych wieści.
Mała Mi kilka dni temu dostała wyniki kupek - lamblia zwalczona, mała jest czysta
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
Niestety wydrapuje sobie strupki i łyse plamki, prawdopodobnie trzeba będzie ją jeszcze zewnętrznie odrobaczyć, co zrobimy jutro, bo mamy już umówioną wizytę u weta. Myślę, że odrobaczymy też profilaktycznie wszystkie baby, żeby nie było już żadnych niespodzianek, a jeśli dobrze pójdzie, niebawem czeka nas łączenie
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
Mała Mi jest jednak nadal nieśmiała, w klatce bardzo ostrożna i może dziabnąć, jednak poza klatką już sama wchodzi mi na kolana i daje się głaskać, choć jeszcze z niej trochę taka mała panikara
![Wink ;)](./images/smilies/wink.gif)
A tu spanko w polarku, już po wytępieniu pasożyta:
U reszty dziewczyn "jak zwykle"
![Wink ;)](./images/smilies/wink.gif)
Są już jednym stadkiem, czasem kłócą się między sobą jeszcze tylko Erza i Łysy, poza tym nie ma żadnych zatargów i bójek (nie licząc tych dla zabawy)
![Cheesy :D](./images/smilies/cheesy.gif)
Łysy przytyła bardzo dużo, jest już prawie wielkości reszty bab, nie jest dzieciaczkiem, czasem nawet mylę jej tyłek z Kirą, gdy wystaje gdzieś z hamaczka
Kilka fotek
Wspólny posiłek:
Pusty pojemnik na karmę, a przy nim największa z panien i najmniejsza. Czuć zapach jedzonka
Kira w kieszeni ich ulubionej bluzy kangurki, którą panny samodzielnie ozdobiły mi "koronką"
![Obrazek](http://i1305.photobucket.com/albums/s547/Magdonalda/Szczurki/th_IMGP7153_zps31ef1e9d.jpg)