Jestem już po wizytach, testach, badaniach i rozmowach z lekarzem, więc napiszę, jak to u mnie jest i parę informacji ogólnych, których udzielił mi lekarz. Podzielę się, może komuś się przyda.
Na szczury uczulona jestem i nie jestem - tzn. mam czasem objawy skórne oraz test wykazał atopię na szczurzą próbkę. Nie jakąś straszną, ale jednak. Natomiast nie mam tak, żebym mogła duszności i katar powiązać z ogonami - nie zaczynam się dusić i smarkać bezpośrednio przy nich, a tak powinno być przy czynnej alergii teoretycznie. Również teoretycznie - leczy się alergię, a nie atopię (osobom bez objawów uczuleniowych też mogą wyjść różne ciekawe rzeczy w testach). Najgorsze uczulenie wyszło na roztocza, i choć wcześniej nie przyszło mi to do głowy, to obserwacje zdają się to potwierdzać - takiego kataru, jak po odpaleniu odkurzacza tydzień temu to nie miałam, odkąd pamiętam, no, może przy cięższych infekcjach. Nie obserwowałam się wcześniej pod tym kątem. Wyszły mi również zboża i trawy, choć prawdopodobnie też nie ma to u mnie znaczenia klinicznego - przekonam się kolejnej wiosny/lata.
Wyszła mi natomiast astma, początki. Choć objawy na to nie wskazywały, próba z prowokacją oskrzeli (wdychanie coraz wyższych stężeń substancji kurczących oskrzela - metacholina lub histamina lub konkretny alergen) nie zostawiła wątpliwości - wylądowałam pod nebulizatorem w połowie badania
Choć jeśli chcieć się czepiać, to ta próba mówi o wykryciu nadreaktywności oskrzeli, a ta występuje nie tylko w astmie.
Dlaczego więc lekarz zaleca "wyprowadzenie" szczurów? I to w dodatku nawet, zanim zrobił mi test? Bo generalnie to u alergika, a szczególnie z astmą alergiczną, trzymanie w domu zwierząt nie jest najszczęśliwszym pomysłem. Pies i kot w testach nie wyszły, ale też nie powinnam ich sprowadzać pod dach. Lekarz wytłumaczył mi, że niestety jedna alergia i wariactwo układu immunologicznego sprawia, że alergik (na cokolwiek) nie zna dnia ani godziny, kiedy uczuli się na kolejne alergeny, szczególnie te powszechne, popularne. Dlatego, choć na razie to nie szczury są bezpośrednim sprawcą moich kłopotów, to on mi nie da gwarancji, że za chwilę się to nie zmieni, bo skóra już reaguje. W tej chwili największy mój kłopot to roztocza, ale prawdopodobnie, gdyby nie szczury, ta skłonność by się mogła nie ujawnić - całe lata nie byłam na nic już uczulona, lub objawy były na tyle subtelne, że wydawały mi się normalne, a może wcale nie były (duszności przy infekcjach i takie tam). I szczury mogły stanowić coś w rodzaju katalizatora (choć pierwszy bąbel to lato, a katar w kwietniu, bez widocznego związku z ogonami).
No i wybór mi dał taki: albo "wyprowadzić" szczury z domu i wtedy może wszystko się uciszy i zapomnę o astmie (choć doktor chyba zapomniał o roztoczach) - teraz jeszcze moje oskrzela dają radę, spirometrie wychodzą piękne, kluczowe wskaźniki powyżej normy, i nie zmienia się to po lekarz rozkurczowych, o ile mnie wcześniej nie duszą metacholiną. Dlatego jest szansa. Albo szczury zostają, i choć na razie stosunkowo nieszkodliwe - ryzykuję rozwój czynnej astmy, która będzie wymagała leczenia i nie będzie już odwrotu.
Oczywiście szczury u nas zostają. Tak zdecydowałam. Nie może być inaczej, jeśli nie mam wymagać pilnie również leczenia depresji. Doktorek mówi, że najlepiej by było, gdybym się ich pozbyła, ale zaczęłam marudzić i coś mętnie tłumaczyć. Że bidy, że znajdy, że kocham i wogle nie. Uzgodniliśmy więc rozwiązanie połowiczne, że ponieważ mam możliwość oddać im naszą sypialnię, to mam to zrobić, a resztę chaty, gdzie dotąd panny urzędowały, wyszorować porządnie na mokro. "I proszę ograniczyć kontakt do niezbędnego minimum, najlepiej to niech pani ich w ogóle nie dotyka!".
Nie mam zamiaru pozbywać się moich bab "na wszelki wypadek". Będę musiała trochę przeorganizować domowe życie, prace w toku. Na skutek tych prac utonęłam w kurzu i miałam przekichany (:P) i przekaszlany weekend na wspomaganiu inhalatorem. Dziewczyny do swojego pokoju, sprzątanie im przejmuje mój kochany mąż, a ja będę walczyć z roztoczami - nowe kołdry, poduszki, unicestwianie każdego kawałeczka kurzu. Następna wizyta za niecały miesiąc, się zobaczy.
Nie jestem super zadowolona, ale lepsze takie rozwiązanie niż rozstanie...
http://szczury.org/viewtopic.php?f=37&t=38243
[*] Kluseńka, Czarnuszka, Pączek, Tulia, Liwia, Alutka, Tina, Czikita, Bajeczka, Filipek, Szarutka, Gadżet, Thau, Afri, Bąbelek, Dzidzia Rambo, Bulinka, Placuszek, Rudzinka, Bianuszka, Violetka, Wanilka, Lolcia, Tika, Lusia, Elżunia, Anuszka, Klekotek