Chociaż na wczorajszej wizycie było słychać tylko lekki szmer nad oskrzelami, wieczorem po powrocie do domu z godziny na godzinę Puma wyglądała gorzej, już prawie nic nie chciała jeść – cokolwiek się jej podsunęło, to albo w ogóle nie chciała, albo liznęła ze spodka czy łyżeczki ledwie parę razy, czasem tylko z palca.
![Undecided :-\](./images/smilies/undecided.gif)
Przed nocą jadła już tylko ziarna skiełkowanej pszenicy, wyłuskując je z łusek i odrzucając kiełki z korzonkami. W domu mieliśmy dla niej steryd na wypadek pogorszenia, a ponieważ oddychała ciężko, mocno falując boczkami, przed nocą podaliśmy ten steryd, obawiając się że sprawa może zajść za daleko.
Mąż ją przytrzymał, ja zrobiłam zastrzyk; niestety nie zapomniała co oznacza to charakterystyczne pochwycenie skóry przed zastrzykiem, bo od razu zaczęła krzyczeć i płakać, ale po tym jak się zdecydowanie wkłułam, już cichutko zniosła spokojne podanie leku.
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
Razem z miseczkami daliśmy ją do klatki, żeby mogła zaszyć się w któryś z hamaków i w spokoju nabierać sił. Raniutko wypuściliśmy i przez dwie i pół godziny były obie razem.
Potem ile mogłam, naszykowałam rozmaitego jedzonka, licząc na to, że któreś ją skusi, bo niewiele zjadła po nocy, a i to głównie z łyżeczki lub z palca. Mikę biedaczkę musiałam zamknąć w klatce, bo zjadłaby chorej koleżance wszystko, teraz jej to rekompensuję, cieszą się swoim towarzystwem.
Niestety jak wróciłam z pracy, znikło znów tylko skiełkowane ziarno.
Dobrze, że je nastawiłam, przydało się, bo i dziś podczas mojej nieobecności jadła głównie to, choć postrącała nosem przykrywki ze wszelkich miseczek z różnorakim żarciem, które jej zostawiłam rano. Wolałabym oczywiście, żeby ruszała też inne rzeczy, ale teraz niech je cokolwiek, byle jadła i nie opadała z sił. W nocy wypiła nakrętkę nutri, a dziś chętnie pije wodę, którą zalałam płatki by namiękły; dałam jej do jedzenia te miękkie płatki, ale ona wolała spijać mokre, więc dostała tę wodę do picia.
Nie jest dobrze z nią, ale nie tracę nadziei, że się polepszy. Potrzebujemy mocnych kciuków