Przez mój dom przewinęło się w sumie 10 szczurów. Były to zwykłe kundelki, przygarniane z zoologów i wpadkowych miotów. 7/10 miało guzy nowotworowe (widoczne bądź stwierdzone w czasie sekcji). Inne choroby pomińmy, bo to właśnie guziska najbardziej uprzykrzały (i skracały) im życie.
W związku z tym, jeśli dojdzie do reaktywacji mojego stada, to zastanowię się poważnie nad zakupem szczurów z zarejestrowanej hodowli, ze znanymi, zdrowymi przodkami.
I tu mam pytanie do szczuromaniaków, którzy mieli/mają w swoich stadach szczury rodowodowe: jak z ich zdrowiem? Czy pod tym względem faktycznie różnią się aż tak bardzo od zwykłych (choć równie kochanych) szaraczków? Pomijam kwestie socjalizacji, odpowiednio długiego czasu spędzonego z matką, odpowiednich warunków od urodzenia, bo to kwestie oczywiste, najbardziej mam tu na uwadze zapadalność na te nieszczęsne nowotwory, aczkolwiek nie tylko... Macie pewnie porównanie ze zwykłymi szaraczkami, bo nie znam szczuromaniaka, którego stadko od początku do końca składałoby się z samych rasowców

Mile widziane w dyskusji będą głosy hodowców - Wy w końcu najlepiej wiecie, co dzieje się z Waszymi miotami i potraficie całościowo to ogarnąć.