Ona raczej nie jest specjalnie stresowa. Chyba ma olew na resztę. Żyje sobie w stadzie, ale specjalnie się nie przejmuje przepychankami. A co do kataru, to jakoś teraz już nic nie słyszę. Może w końcu jej przeszło
![Huh? ???](./images/smilies/huh.gif)
Zobaczymy, bo już parę razy jej przechodziło, a kiedy już się ciszyłam, że jest Ok, na drugi dzień zaczynała świszczeć...
U Tośki guza zauważyłam przypadkiem. Nie widziałam go wcześniej i nie wiem, czy tak szybko urósł, czy ja ślepa jestem. Po prostu pewnego ranka wspięła się, jak zwykle wszystkie rano na pręty i wtedy zobaczyła pokaźną kulkę przed tylną łapką...
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
Teraz mi się przypomniało, że jakieś dwa tygodnie wcześniej je wszystkie ważyłam i przy okazji też oglądałam i nie widziałam, więc chyba tak urósł szybko. W piątek idziemy na zabieg. Nie wiem, jak to wszystko będzie, bo w sobotę idę do pracy i nie będę mogła z nią być i jej pilnować o dokarmiać. A muszę iść do roboty, bo muszę dorobić do tego marnego miesiąca. Nie mogę sobie odpuścić, choćbym chciała. Muszę zostawić ją z mężem i synem, ale nie wiem, jak się nią zajmą... Poczekać też już nie mogę, bo wydaje mi się, że znów trochę się powiększył... Masakra