Dawno nie pisałam. Wszystko ze szczurami było okej, a mnie się troszkę nie chciało wchodzić na wątek. Zdjęć też nie miałam do wstawienia, bo 3 szczurze ADHD nie dały się aparatowi złapać (choć tak naprawdę to po prostu nie umiem robić zdjęć wszystkiemu co się rusza

). Jakoś zbyt sielankowo było - taka cisza przed burzą. No i oczywiście coś się stać musiało. (Będzie dłuuuugo.

)
Dwa tygodnie temu w niedziele, po powrocie z małych wakacji, z Magusiem było "coś nie halo". Spadał z hamaczków, nie umiał na nie wejść, nie za chętnie trzymał jedzenie w łapkach i szczurza postawa mu szwankowała. Dodatkowo tylne łapki zaczęły mu nawalać i nie bardzo chciał jeść twarde rzeczy oraz pić z poidła. Wpakowałam go do chorobówki na obserwację i w nocy pojechałam do całodobowej lecznicy. Tam się dowiedziałam, że szczurowi nic nie jest, pewnie przedawkowałam mu Prilium i dlatego jest w takim stanie. Wet kazał wszystko odstawić i czekać. Nie osłuchał go, nie zbadał, tylko spojrzał i kazał iść do domu. Maguś był już wtedy słaby, ale dalej jeszcze miał siłę chodzić i nawet trochę biegać. Tylko tył mu na to nie pozwalał. Po pierwszej myśli, że może on jest po prostu za gruby i stąd takie zachowanie, pojawiła się myśl, że może to być jakiś nowotwór, albo inna nieciekawa choroba.
Z racji, że nie byłam zbyt zadowolona z diagnozy, to z rana poszłam do Zwierzętarni. Pani wet po zbadaniu, stwierdziła, że ma objawy przysadkowe i dała mu steryd oraz Dostinex. Poprawa po lekach była, ale dalej nie ruszał nic twardego. Tutaj popełniłam pierwszy, ogromny błąd, bo nie dokarmiałam go na siłę. Dostawał na wybiegach sporą dawkę jogurtów gerberków, nutridrinków itp., widziałam jak jadł i pił w klatce, ale niestety schudł. Po paru dniach od wizyty znowu jego stan się pogorszył. Od razu pojechałam do weterynarza. Ponownie dostał steryd, zwiększono mu dawkę Dostinexu i dodatkowo dostał Unidox. Wróciłam z nim do domu i czuł się lepiej.
Przedwczoraj z Magusiem był świetnie, nawet próbował zejść coś twardego, zjadł sporo kaszki i był strasznie aktywny. Wczoraj do popołudnia było dobrze, a potem późnym wieczorem nastąpił jakiś krach...Nie jadł, nie pił, lał mi się przez ręce i był nieprzytomny. Pojechałam koło 22 do lecznicy AS, tam dali mu "zestaw ratunkowy": steryd, Bactril i Furosemid. Rokowania były złe. Weterynarz w ASie stwierdził, że Maguś może nie przeżyć nocy. Ryczałam. Wróciłam do domu, dogrzewałam go i dalej ryczałam. Czekałam do północy, aż leki zaczną działać, ale nie widziałam żadnej poprawy. Pojechałam z nim do Sowy. Zbadali go i okazało się, że ma coraz słabszy odruch połykania, a jego źrenice nie reagują na światło. Nawodnili go i kazali odstawić wszystkie inne leki i wrócić rano jeśli steryd zacznie działać. Pocieszyło mnie trochę stwierdzenie, że Maguś powinien przeżyć noc. Po powrocie zaczęło mu być lepiej odzyskiwał co chwilę przytomność, próbował się podnieść i iść i pierwszy raz od przedwczoraj widziałam żeby się mył. Maguś walczył dzielnie!

Nawadniałam go co półgodziny, mieszanką z elektrolitami. Było mu lepiej, ale dalej nie miał siły. Nie jadł nic co najmniej cały dzień. Chciałam mu dać jakiegoś gerberka, ale wet stwierdził, że może się tym zadławić, więc na razie miałam podawać elektrolity.
Maguś przeżył noc. Koło południa pojechałam do Sowy po kolejną dawkę sterydu. Maguś w międzyczasie poczuł się gorzej. U weterynarza dostał kroplówkę, steryd i Bactril. Potem było z nim różnie, raz lepiej, raz gorzej. Jednak zaczął trochę chodzić i był aktywniejszy.
Dziś byłam z nim w Zwierzętarni. Dostał Galastop, steryd, antybiotyk i sporą dawkę białka. Dawka dostinexu została podniesiona.
Jeśli w ciągu 3 dni Magusiowi się nie poprawi, to będzie koniec 
Nie chciałabym tego robić, bo widzę, że on chce żyć. Mam nadzieje, że wstanie i zacznie sam jeść. Aktualnie już pełza, ale nie jest przekonany do samodzielnego jedzenia. Większość czas spędza jednak śpiąc i leżąc. Tak strasznie mi go szkoda...Najpierw serduszko, teraz to...
