Dziękuję kochani, Wasze wsparcie wiele dla mnie znaczy
Śmierć Henrysia wyrwała mi ogromną część serducha, mimo że już od jakiegoś czasu przygotowywaliśmy się, że ten dzień w końcu nadejdzie
On chyba wiedział, że ja nie będę potrafiła podjąć tej ostatecznej decyzji i postanowił podjąć ją sam
We wtorek mocno opadł nam z sił, ale po podaniu leków wrócił apetyt i energia. Podanie kolejnej dawki Dostinexu graniczyło wręcz z cudem, bo Henryś wyrywał się i uciekał (jak zwykle zresztą). Jeszcze wczoraj rano wystawił łepek z klatki i pomizialiśmy się chwilkę. W życiu do głowy mi nie przyszło, że to może być nasze pożegnanie
Wiedzieliśmy jednak, że to już koniec naszej walki i po pracy mieliśmy pojechać z nim do Oazy

Nie zdążyliśmy... Henryś umarł tak, jak chciał - w bezpiecznym domu, z główką opartą o rant legowiska - tak, jak zawsze lubił spać.
Dzisiaj poznamy wyniki sekcji i dowiemy się, czy to na pewno była przysadka, czy może coś zupełnie innego
Nie potrafię jeszcze go pożegnać, nie wiem czy kiedykolwiek będę potrafiła
