Fredziu mój szczurzy aniołku, byłeś tym jedynym, tym najcudowniejszym, tym prawdziwym szczurzym przyjacielem...
Dzień w którym do mnie trafiłeś pamiętam jakby był wczoraj... Wiedziałam że nie mogę cię kupić, że powinnam adoptować jakąś bidę, ale siedziałeś taki malutki w tym sklepowym akwarium... Nie umiałam się powstrzymać, wiedziałam też że Edzio potrzebuje kompana...tak do mnie trafiłeś... Szybciutko zaprzyjaźniłeś się z Edziem, jednak od początku byłeś jego przeciwieństwem... On był leniwy, na wybiegu szukał miejsca w którym mógł zasnąć... a ty? Od pierwszych chwil pchałeś się na ramię, zaczepiałeś nas do zabawy, i prosiłeś o pieszczoty... Gdy siedziałam przy komputerze ty spałeś pod monitorem, była to twoja ulubiona miejscówka... Pamiętam jak pewnej nocy uciekłeś z klatki...zamiast buszować i niszczyć wszystko co nada się do gryzienia wolałeś wspiąć się na łóżko i nas obudzić... i nie był to jeden jedyny raz... Kochałeś nas, Brutusa i każdego nowego członka stada, nigdy nie wdawałeś się w bójki. To ty byłeś jako pierwszy zapoznawany z nowymi chłopakami. Maluszkami się opiekowałeś a gdy Hedorek,Edzio i Tarzan byli chorzy nie opuszczałeś ich na krok...z każdym z nich byłeś do końca, tuliłeś, iskałeś i dogrzewałeś... Nieraz się śmialiśmy że jesteś weteranem przeprowadzkowym, w końcu przeżyłeś z nami 3 przeprowadzki... Pamiętam nasz spacer...było lato, niedaleko domu duża łąka... ty nigdy niczego się nie bałeś więc zabraliśmy cię ze sobą...hasałeś po trawce, goniłeś Brutusa a na koniec zasnąłeś wtulony w moją nogę...Widziałam że ci się podobało...regularnie w czasie wybiegu chodziłeś na balkon i chłodziłeś się na kafelkach... Sąsiedzi gdy cię widzieli kończyli pogawędki i wracali do domów... No bo przecież nie będą rozmawiać w towarzystwie szczurka...
Twoje ulubione przysmaki? Kaszka, avocado i psia karma... Potrafiłeś przegonić psa od miski i wynosić karmę za lodówkę... raz weszłam do kuchni a ty siedziałeś w jego misce z wodą... Fredziu nawet u weterynarza potrafiłeś się zachować jak na grzecznego szczura przystało...Całe szczęście nie byłeś tam częstym gościem...nigdy nie chorowałeś, dopiero gdy skończyłeś 2 latka dopadł cię ten paskudny guz, ale ja walczyłam o twoje zdrówko, wiedziałam że masz szansę długo żyć i zgodziłam się na zabieg... Szybko wybudziłeś się z narkozy...wiem czemu... chciałeś już być w domu

Byłeś cudownym szczurkiem...wątpię że kiedyś poznam drugiego takiego jak ty... chyba że to ty do nas wrócisz lecz w innym futerku... Kocham cię maluszku i zawsze będziesz w moim sercu które w momencie gdy odeszłeś rozpadło się na milion kawałków... Leć Fredziu do Edzia, Hedorka i Tarzanka...mam nadzieję że tam również jest ci dobrze... Teraz mimo łez, jestem uśmiechnięta bo wiem że miałeś wspaniałe życie...jednak wiem że smutek nie minie....







