Dawno mnie tu nie było, sporo się pozmieniało, a także mam za sobą sporo doświadczeń (a konkretnie Blondas). Opiszę je, bo być może komuś się to przyda i będzie w stanie pomóc mu podjąć jakieś decyzje. Bo, nie powiem, od kwietnia już wiele razy zastanawiałam się czy walczyć, czy się poddać, bo Blondas niejednokrotnie stawiał mnie pod ścianą.
Binio odszedł w Wielkanoc - po wizycie w całodobowej klinice i lekach niestety nie udało się go uratować mimo młodego wieku. Badanie pokazało ogromne wzdęcia, których przyczyna jest nieznana, chociaż po konsultacji z moją panią doktor, całkiem możliwe, że był to po prostu skręt żołądka. Wszystko stało się w przeciągu kilku godzin.
U Blondasa w tym samym czasie rozwinął się rak kości. Początkowo przestał obciążać przednią łapkę, była mowa o zwichnięciu, może zapaleniu stawu. Dostawał więc antybiotyk, który miał pomóc wrócić mu sprawność, niestety, nic się po nim nie dzialo. Zgrubienie na łokciu rosło, w przeciągu dwóch tygodni miało wielkość ziarna groszku. Po wykonaniu RTG, które wykazało zmianę w obrębie stawu, po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw, zdecydowałyśmy się wspólnie z dwoma paniami wet amputować łapę. Nie powiem, o czym wtedy myślałam, bo byłam przerażona. Nie wiedziała czy wybudzi się z narkozy, czy da sobie radę na trzech łapach, jak długo w ogóle po tym pożyje. Okazało się, że on miał w sobie większą wolę życia niż ja wiarę w niego, bo mimo iż kilka dni po zabiegu było katastrofalnych, tak szybko nauczył się funkcjonować na trzech łapach. Wciąż wisi nad nim jednak widmo przerzutów i dlatego jest pod stałą opieką lekarzy. Zdarzyło się jednak coś, czego nie byłyśmy w stanie przewidzieć. Po amputacji, jakiś tydzień później, coś zaczęło dziać się z ogonem. Pojawiły się dwa siniaki, potem zrobiły się z nich ranki, aż w końcu były na tyle duże, że widać było ścięgna. Diagnoza - szybko postępująca martwica w skutek reakcji na leki/narkozę. Lub po prostu zakrzep, który pojawił się po zabiegu. Dwa tygodnie po amputacji Blondas znów poszedł na stół, tracąc 3/4 ogona. W tym momencie chcę obalić mity na temat braku ogona. Nie zauważyłam problemu z utrzymaniem temperatury. Z chodzeniem czy równowagą. Ani brak łapy, ani ogona nie przeszkadza mu w godnym życiu staruszka, bo ma się on zwyczajnie dobrze. Wspomagamy stawy suplementami, by mieć pewność, że wszystko będzie okej, klatkę również przystosowałam dla większego jego konfortu, ba, wciąż nie daje się braciom. Czasami warto walczyć, nawet jeśli droga jest trudna. Od operacji minęło już przeszło cztery miesiące. Dla niego to na pewno sporo
Najpierw było tak:
A potem już tylko lepiej
Blue
I Ciemniak
![Obrazek](http://i.imgur.com/mih0sXT.png)