Od dwóch tygodni jestem właścicielką dwóch samczyków (obaj 7 tygodni, rodzeństwo), staram się je oswajać ale pojawił się zasadniczy problem.
Maluchy, co zrozumiałe, boją się wszystkiego, nawet podniesienie ręki sprawia, że wskakują do domku z prędkością światła, ale w przeciągu ostatniego tygodnia zauważyłam, że jeden z Maluchów, gdy lądują na moich ramionach, dostaje jakby napadu kichania, a przy tym jego serduszko bardzo mocno bije (aż czuję to przez ubranie; zdarzyło się to już 3 razy).
Przeczytałam masę postów na forach i wychodzi na to, że dzieje się tak ze stresu, ale od jakichś 3 dni owy Maluch leży w "drzwiach" domku, obserwuje mnie, i coraz częściej wychodzi, kładzie się pyszczkiem w moją stronę maksymalnie rozpłaszczony na spodzie klatki jakby się bardzo bał i nie chciał zostać zauważony, i bardzo szybko oddycha. Obserwowałam i wydaje mi się, że oddycha noskiem, nie buzią.

Stąd moje pytanie - bardzo się boi ale jednak próbuje "zagadać" wychodząc, czy może być to początek jakieś choroby kardiologicznej/płuc?
Przed Maluchami miałam tylko jednego szczurka ale on czegoś takiego nie miał więc kompletnie nie wiem o co chodzi, a biorąc pod uwagę w jakich okolicznościach Lucek odszedł - boję się zabierać tego Malucha do weterynarza żeby nie sprawiać mu jeszcze więcej stresu (wiadomo, oddzielenie od reszty rodzeństwa, podróż z jednego miasta do drugiego samochodem, nowe miejsce itd.).
Z góry bardzo dziękuję za odpowiedź.
