Ale do sedna.
Od około 2,5 tygodnia znowu mam w domu ogony. Wszystko zrobiłam nie tak jak trzeba. Wzielam za darmo dorosłego półrocznego samca który mial zostać karmą - dzikus, cale zycie spedził w akwarium, nikt nigdy go nie glaskal. I w calej swojej naiwności dokupiłam mu towarzysza - trzy-czteromiesięczny jedyny samczyk w sklepie, tchórz nieziemski.
Narazie siedzą w osobnych klatkach, spotkały się raz (tak jak to w opisie łączenia kazecie robic), duży poboksowal małego a ten udawał wiszczał a potem udawał martwego.Potem znowu zaczepiał dużego i duży się wkurzał i sytuacja sie powtarzała.. Spanikowałam i stwierdziłam ze się pozabijają i je rozdzieliłam. Uznałam ze najpierw muszę je oswoić z ludźmi.
Janusz (ten półroczny) już reaguje na imię, łazi po stole, kradnie wszystko, a potem z furią wywala to z klatki. Ożywił się, szuka z nami kontaktu ale nie pozwala się dotknać - a ja co to ukrywać panicznie boje sie dziabnięcia jego wielkiej paszczy.
Raz, na początku podczas sprzątania, wbiegł mi z rozpędu na kolana i pozwolił się głasknać - zmrużyl oczki i rozpłaszczyl. Ale w klatce i jak biega to za każda probe pomiziania delikatnie - strofuje mnie. Bierze mój palec w zęby i z lekkim naciskiem daje do zrozumienia ze mam tego nie robić. Czy macie jakaś rade na oswojenie Janusza?
Z kolei drugi - Wiórek, nie gryzie, ale ucieka z rąk. Oswajany "na sile" juz niekupczy i nie sika, ale jego serduszko boje tak mocno ze mam wrażenie ze robię mu krzywdę. Z reki nie weźmie ale slysząc mój głos przez kraty - już tak. Biega wszędzie z predkościa światla, widać ze bardzo by chciał eksplorować i bardzo się boi. Ludzkie towarzystwo ma jednak głęboko w ...

Czy jest szansa żeby je ze sobą połączyć i żeby mogły zamieszkać razem w dużej nowej klatce?
Czy lepiej je najpierw oswoić ze mną a potem połączyć?
Czy tak starego szczura który nie był nigdy pupilkiem da się w ogóle udomowić?