Dziekuję

Ano widzisz, nie zna się dnia ani godziny

Miesiąc temu siedziałam zadowolona - myślałam sobie: nooo, stado już pięknie zżyte, Pączek i maluchy zdrowe, Kluseczka na maleńkiej dawce dostinexu ogarnięta, guzki nie rosły, Czarnuś z serduszkiem widocznych problemów nie miała, baby jeszcze wszystkie młode, to teraz będziemy sobie żyć długo i szczęśliwie... naiwne, prawda?

Minął miesiąc i nie ma naszych dwóch cudownych kruszynek, a ja cały czas nie mogę uwierzyć
Codziennie siedząc w pracy martwię się, czy znów coś się złego nie dzieje, pędzę do domu, przytulam, słucham, macam, oglądam, sprawdzam czy są kupki, czy jedzą, czy piją, choć cóż to wszystko da... najwyżej jeden wyrzut sumienia mniej.
Jakiś czas temu (głupio mi jakoś było pisać, ale postanowiłam jednak się podzielić), przechodząc przez pokój, chciałam zajrzeć do sputnika na biurku Michała, gdzie zwykle wyleguje się Liwcia. Sputnik wydał mi się pusty, zajrzałam - i zobaczyłam różową łysinkę

Przez jeden moment, ułamek sekundy - odskoczyłam zszokowana - i widziadło zniknęło. W sputniku była czarna, wielka i rozczochrana Liwcia, której w żaden sposób nie da się pomylić z maleńką, łysą, różową Kluseczką. Może to ja na chwilę zwariowałam, zrozpaczony mózg spłatał figla, a może to Kluszonek czuwała...?
Chyba przyszedł czas na decyzje o doszczurzeniu. To znaczy, decyzja już zapadła. Tak długo zwlekaliśmy, bo spokój jest fajny, bo alergia (a pies ją trącał!!!), bo odeszła Kluseńka i nie chciałam nikogo zamiast, bo Czarnuś zaczęła niedomagać... "Tak, ale nie teraz". Ostatnie wydarzenia pokazały nam jednak, że czekać nie ma na co i po co, przecież chcemy mieć szczury, stado, a serca pomieszczą dużo więcej ogonków, niż mieszkanie i portfel, nie zabraknie go ani dla tych, których już nie ma, ani dla tych, co są i będą. Życie się toczy i zatacza krąg, stado mi się kurczy - 3 baby w domu to taka cisza i spokój, że mi ten spokój wychodzi oczami

Szczególnie 3 przybite szczury, które jeszcze nie do końca przywykły do życia w 4, a zabrakło kolejnej. Są zdezorientowane, znów zasmucone, spokojne, leżą często każda gdzie indziej. Im też przydałyby się nowe koleżanki, nowe zajęcie. A Czarnuszka... cieszyłaby się, ona kochała cały świat i przyjmowała życzliwie wszystkie szczurki, moja kraina łagodności
Liwia zachowuje się inaczej, wczoraj cały wieczór przeleżała na moim biurku, od wielu tygodni spała u Michała. Jadła podane jabłuszko, ale taka zamyślona, powoli, niespiesznie. Ostatnio, kiedy wychodzimy na krótko, nie zamykamy bab. Kiedy wróciliśmy, Liwia czekała na nas pod drzwiami w przedpokoju. Potem Michał wyszedł na chwilę do sklepu, i też na brzęczyk otwierania drzwi kodem popędziła do drzwi. Ale to nie było chyba tak na powitanie, baby od dawna nie biegną witać tuż po dzwonku, a do drzwi nie leciały nigdy. Wydaje mi się, że ona sprawdzała, czy nie przynieśliśmy Czarnuszki, przeszukała Michała dokładnie i odeszła
Tula, póki nie wysprzątałam i nie wymyłam dokładnie skrzyni kanapy, i jeszcze jeden dzień po tym, za nic nie chciała do niej wejść. One od zawsze spały tam we dwie z Czarnuśką. Inne dziewczyny co kilka tygodni zmieniały przyzwyczajenia, ale nie łaciatki. Zawsze w kanapie, zawsze razem. Albo też Tula siedzi w koszyku, który Czarnuś ostatnio użytkowała, i zgrzytała ząbkami, niuchała, nie reagując na wołanie. Nie przestają mnie zadziwiać te ogony...
http://szczury.org/viewtopic.php?f=37&t=38243
[*] Kluseńka, Czarnuszka, Pączek, Tulia, Liwia, Alutka, Tina, Czikita, Bajeczka, Filipek, Szarutka, Gadżet, Thau, Afri, Bąbelek, Dzidzia Rambo, Bulinka, Placuszek, Rudzinka, Bianuszka, Violetka, Wanilka, Lolcia, Tika, Lusia, Elżunia, Anuszka, Klekotek