Pepitka odeszła
W moim ostatnim poście zabrakło wzmianki, że w głębi ucha miała ropną zmianę.To było w poniedziałek 16 -go. Dostała leki, ale nie skutkowały i było z nią w sposób widoczny coraz gorzej. Przed południem w środę pojechałam z nią na kliniki - rano i przed wyjściem mało jadła sama, ale z palca i ze strzykawki sporo, skwapliwie. W badaniu pani doktor nie widziała symptomów bolesności ucha, a obie nas niepokoiły objawy cokolwiek neurologiczne. Dostała drugą dawkę kabergoliny i zmieniono antybiotyk na głębiej penetrujący, ale pod wieczór przyszło raptowne pogorszenie. Mała chyba straciła świadomość
Nie dojechaliśmy do lecznicy, żeby jej ulżyć. Zgasła mi na rękach
W poniedziałek późnym wieczorem nasza Pepisia biegała po stole u weta, a w środę wieczorem już nie żyła
Nie poznaliśmy przyczyny, w ten długi weekend nie było możliwości zrobienia potrzebnych badań. Prawdopodobnie mógł to być wylew.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dokładnie tydzień po tym jak zgasła, staliśmy nad brzegiem oceanu, gdzie zamknięte w pułapkę odpływu, niewielkie rybki pływały między skałami a murem basenowego kompleksu, i nagle zobaczyliśmy przemykający pośród suchych głazów cień. To był szary szczurek, czujny na nasze głosy i dźwięk zwalnianej migawki aparatu
Mam nadzieję, że nasz popielaty kochany kocopałek jest gdzieś tam ze swoją Lalą. Lala nie została pochowana z innymi przy fontannie w ogrodzie, i kiedy patrzyłam na tego szczurka przy oceanie, naszła mnie myśl, że może nasze dziewczynki nie mogą się odnaleźć...
Następnego dnia szarego szczurka już tam nie dostrzegliśmy
Pepi, cudna owieczko, biegaj razem z Lalą po Tęczowych Łąkach, i przyjdźcie czasem choćby do mojego snu, bo tak bardzo, tak mocno tęsknię...
