moje szczupaki kochane

Dział poświęcony wszystkim zwierzakom, które macie lub chcielibyście mieć. Można tutaj się chwalić i słodzić do woli!

Moderator: Junior Moderator

Regulamin forum
Zanim zadasz pytanie, sprawdź w "Szukaj ..." czy odpowiedź nie została już udzielona!
Wyszukiwarka jest w każdym dziale (zaraz poniżej tego ogłoszenia) , a także u góry po prawej.
Jeśli chcesz wyszukać wyraz 3literowy, pamiętaj o dodaniu * na końcu :)
ol.
Posty: 6644
Rejestracja: wt gru 16, 2008 7:41 pm

Re: moje szczupaki kochane

Post autor: ol. »

We wtorek zadzwoniłam po lekarza. Ten zobaczył ją biegnącą po tapczanie jak pajączek (uciekała przed nim), nie widział jej jak je, w jakie paniki wpada. Namówił mnie na próbę zwiększenia jej furosemidu. Namowy nie trzeba było wiele, jeszcze jak leżałam z ręką przy Stanzie czekając na jego przjzad, a ona była spokojna, myślałam sobie, że może zapomni o nas po pracy, i że jeśli – to tak chciał los, i zostawi mi ją jeszcze. A on przyjechał, zapalił tę maleńką nadzieję. Wiedziałam, że nazajutrz nie będzie mnie cały dzień, że jej nie nakarmię (jadła tylko z palca), zostawię zdaną na siebie na tyle godzin...
Ale jak, nawet wiedząc o takim jutrze, decydować tu i teraz o zabraniu jej z pudełka Asłana, gdzie uciekła się schronić i gdzie spragniony drugiego szczura Nuś już ją zdążył przytulić... Kazać robić zastrzyk ?...
Pozwoliłam sobie na nadzieję, na chwilę.
Jednak furosemid nie zmienił nic zasadniczo;(
W środę o 4 rano nakarmiłam ją ile zdołała zjeść – może łyżeczkę sinlacu z lekami, rozstawiłam spodeczków, zabezpieczyłam tapczan – i zostawiłam;( O 21 czekała na szczycie kołdry, zwrócona w stronę okna, niknąca – trwająca.
Spodeczki były prawie nieruszone, ona wygłodniała, ale znów zjadła na raty po odrobinie z palca, daleka od tego aby najeść się do syta;(
Noc była ciężka, sporo przesiedzieliśmy przy oknie...
W czwartek Bożego Ciała walczyła dalej, zdołałam podać jej nowego Nusiowego antybiotyku, bo co innego jeszcze?..
Nawet nie zjadła całej porcji. I znowu noc na uchodzącym tchu, w oczach wielkich, zmęczonych.
W piątek rano była wyczerpana, nawet nie protestowała kiedy zaniosłam ją do klatki. I znów umówiłam się na popłudnie. Jednak po południu Stanza leżała sobie spokojnie w legowisku, ucichły dźwięki wysiłkowe. Zjadła jedną procję jedzonka - z palca, ale bez zająknięcia, po przerwie niecałą drugą. Tak nie było już od dłuższego czasu. Zaświtała we mnie nadzieja, że może jednak tamten antybiotyk... Lekarza, który miał przjechać lada chwila, odwołałam.
Stanza była widocznie wyczerpana, ale po nocy miała prawo - najedzona miała prawo. Wypoczywała.
Niestety;(
Ok. 17 zerwała się do ostatniego biegu, tym razem było gorzej niż zwykle, krew odeszła z uszek, z łapek. Było chłodno, okno uchylone, Stanza kurczowo wczepiona łapkami w oparcie domku, pyszczkiem jeszcze bardziej w uchyłek okna. Wpadała w panikę i przlegała jeszcze bardziej za lekkim poruszeniem kiedy poprawiałam szmatki wokół niej. Duszność nie przechodziła.
Wtedy się poddałam...


Wcześniej tego dnia Felek przyniósł żyjątko - malutkiego nornika - jak rzadko bywa udało się mu je odebrać jeszcze nie poturbowane i wynieść w pole. To były te ostatnie chwile kiedy Stanza dała mi wierzyć, że i ona z tego wyjdzie, i że to znak dla niej...
Nie wierzę w znaki, przeznaczenie, ale w takich chwilach po prostu myśli przepływają, czasami dobrze dać się im zatrzymać na czymś innym niepojętym...
Jak później. Dzień wietrzny, chłodny, ale jeszcze jasny. Stanza znów w bezmiarze powietrza, które już jej nigdy nie wypełni, ale w jakiś inny ożywczy sposób na powrót objęło...
W oddali – sarna z dwoma koźlętami...



Obrazek

Stanza.
Szczurek nadzieja odkąd do mnie trafiła z brzuszkiem, rozsypała się bombardziakami ^^ Z dziećmi i siostrą promieniała nieposkromioną agucią młodością i zabawą ! Sama cicha i łagodna, niewychodząca przed szereg, ale jakże silna rodziną, więziami – agucim wielogłowym smokiem, którego zawsze była jednym ze składowych.
Szła przez życie spokojnie, poddając się jego biegowi. Biegowi życia - nie chorób. Tu była siłaczką. Pótora roku temu powstała z dotąd tajemniczej niemocy, ponoć miała guza przysadki, lecz od 9 miesięcy obywała się bez leków przysadkowch. Od tych 9 miesięcy zmagała się z niedoczynnością serca, oddychała dzięki sterydom. Okresowo nikła bardziej i wyłaniała się zwycięska. Zawsze tak samo cicha, skromna^^
Oprócz tych ostatnich dni nie zostawiła mi żalu. Ostatnie dni... może za długie, może zbyt ciężkie.. na pewno;(
ale nawet w nich potrafiła trwać dając nadzieję do ostatniej chwili, że trzcinka pokona wiatr, że duch pokona ciało...
Stanza pokonała.
Awatar użytkownika
Paul_Julian
Posty: 13223
Rejestracja: ndz mar 08, 2009 2:21 pm
Lokalizacja: Gdynia
Kontakt:

Re: moje szczupaki kochane

Post autor: Paul_Julian »

Leć, Stanzo. Taka silna kochano szczurzynko. Leć do Karlisia i Humbaczka .... :(
Ol., trzymaj się mocno, byłyście ze Stanzą bardzo dzielne !!
Szczursieny :
Illyasviel,Iskander,Kretka,Lusia,Karmel
W szczurzym raju:
Dorian,Luna,Czika,Niunia,Śnieżynka,Pati,Florka,Nicponia,Kropek,Kredka,Partyzant Soran,Mysia,Gucia, Malwinka,Imbir, Lucjan,Maja,Igor,Figa,Pcheła,Biały Rekin,Krzyś Włóczykij,3kropka,Mink,Sowa,Buła,Nezumi,Krecia, Bubuś, Królewna Fru-Fru,Pyza,Porzeczka, dzielna Mucha
Nietoperrr...
Posty: 5467
Rejestracja: sob paź 17, 2009 12:28 pm
Lokalizacja: Oleśnica
Kontakt:

Re: moje szczupaki kochane

Post autor: Nietoperrr... »

Jednak pobiegła...
Cóż nam pozostaje,jedynie zamknąć oczy,ścisnąć wargi i myśleć o tym,że są już częścią czegoś większego,niż tu.
ol.,dopiero co przeżywałam to samo,doskonale rozumiem...
Ja nie jestem w stanie się uporać,mam nadzieję,że Tobie się uda.
TU I TERAZ Gwizdo,Duszek
Za TM Agata,Kleofas,Figo,Bobek,Frodo,Niko,Bazyl,Zgredek,Indiana,Otiś,Angel,Bercik,Apsik,Rademenes,
Akysz,Szopen,Akuku,Duszka,Tosia,Rambo,Hektor,Lian-Czu[*]
Mebelki polarkowe http://www.fotosik.pl/u/iwonakoziarska/album/1166241/38
Awatar użytkownika
unipaks
Posty: 9611
Rejestracja: wt wrz 16, 2008 8:08 am
Lokalizacja: Wrocław

Re: moje szczupaki kochane

Post autor: unipaks »

:(
Tyle zdołałaś, Stanzo... Ale już teraz oddech jest lekki i łapki Cię niosą łatwo, daleko
Ze swoimi już tam, ale na pewno część Ciebie - ze swoimi także i tu.
[*]

Ol., mocno przytulam...
[*]Peanut Czarnulka Dżuma Fini Martini Shenzi Fantazja Muffinka Puma Myszka Mika Lala Pepi Bella
Choć inaczej, ale nadal obecne...
Szarak[*] WIKI[*] http://szczury.org/viewtopic.php?f=37&t ... 0#p1031889
IHime
Posty: 4523
Rejestracja: czw kwie 08, 2010 3:34 pm
Lokalizacja: Łódź

Re: moje szczupaki kochane

Post autor: IHime »

Stanzuś, teraz cała jest powietrzem, oddechem. :'(
ol.
Posty: 6644
Rejestracja: wt gru 16, 2008 7:41 pm

Re: moje szczupaki kochane

Post autor: ol. »

Czuję ciepło i spokój kiedy myślę o Stanzy. Dokonała tutaj wszystkiego co można było, dłużej niż biologia wydawała się pozwalać. Półtora roku temu bałam się, że nie dożyje 2 lat. Od kiedy zachorwała we wrześniu każdy kolejny miesiąc był jej zwycięstwem. Nie liczyłam na jej 3 latka. Odeszła w wieku 3 lat i 3 miesięcy. Na zawsze pozostanie moją trzcinką silniejszą niż wiatr.

Dziewczynkom jej brakuje, zwłaszcza Horpynie. Pierwszego dnia długo i cierpliwie przekopywała kołdrę w poszukiwaniu mamy, którą od miesiąca tam zastawała popołudniami. I kolejnego dnia tak samo, nie tracąc nadziei.. Potem przylgnęła do Frondy. Szczególne słowa należą się Moirze, która mimo nowego stadka i obowiązku stróżowania na wieży, wraca na iskanko do starszych przyjaciółek, układa się do góry brzuchem i wtula, i są chwile popołudniami, kiedy u agutek nie jest aż tak bardzo pusto^^ Wiele można o Moirze powiedzieć, ale nie to, że nie jest po psiemu wierna :-*

W ostatnim czasie szczupaki na dwie raty zostały wszystkie przebadane w PV, bo zdrowotnie u nas daleko od tego żeby dobrze było;(
Asłan po niezliczonych już cyklach antybiotykowych, które zawsze kończą się nawrotem zatykającego kataru, dostał ramfipicynę na dożywocie. Tyle, że ta niewiele zdziałała;/ Wróciliśmy do doxy, ale tym razem już niestety nie przechodzi tak dobrze jak poprzednio;( Wciąż jeszcze gra w chłopaczku i gulgocze, tyle tylko, że nie zatyka go już tak, że musi oddychać pyszczkiem...
Nusiek skończył wczoraj 2,5 roku. Niby radość, ale to pół roku to jedno niekończące się pasmo choroby, oprócz Karliczkowego trzymiesięcznego towarzyszenia – również samotności;( Nie takiej starości pragnie się dla szczura który wpełza ci w dekolt i liże po palcach :(

Moira pojechała z trombonami jako statystka, u niej wszystko dobrze. Trombony za to przygodę wetową zaczęły na całego. Za pierwszym razem prześwietlenia wyszły dobrze, ale u Alef jakieś szmery pozapalne w oskrzelach i widoczniejszy oddech. Jednak obie były cicho więc dr kazała przyjechać jak coś będzie się działo. Do tej pory działo się - to sesje dęte, to strunowe... - zwykle z rana, potem cisza. Trzy dni po powrocie na całodobowo rozkoncertowała się Scherzo. W zeszły piątek więc zabrałam ją na wymaz. Dziś przyszedł wynik: pasteurella pneumotropica;( Leczą się wszystkie. W dokuczliwej dysharmonii dźwięków – czekamy...
(złą sławą cieszy się pasteurella i może się okazać kolejną niezwalczoną zarazą, ale w jakimś stopniu ulżyło mi, że to jednak nie karliczkowe ani nusiowe bakterie dopadły trombony; ciężko byłoby ze świadomością, że naraziłam je sprowadzając do szczupakowa; egoistyczna ale jednak ulga;( )

W piątek podróżowały też agutki. Fronda miała zaplanowane wycinanie gruczolaka, tego który rośnie przy cewce moczowej i grozi jej zamknięciem... Niestety w badaniu dr Rzepka wyczuła powiększoną śledzionę, co, wraz z powiększoną wątrobą, potwierdziło usg i odwlekło zabieg do czasu ustabilizowania sytuacji. Frondziak na marbocylu, metacamie i zentonilu. W osłuchu słyszalna również arytmia, jeszcze jeden czynnik, który czyni zabieg na staruszce tym bardziej ryzykownym.
Strasznie jestem go niepewna, już raz kiedyś położłam staruszka na stół operacyjny, jak się okazało, był to błąd fatalny;( Ale z drugiej strony guz w każdej chwili może zamknąć cewkę, a to równa się jednemu...
Jesteśmy umówieni na przyszły piątek, jeśli usg i echo wyjdą dobrze.

Horpyna serduszkowo ok, mechanicznie – nóżki uciekają w cztery strony świata przez zdarte pochewki biodrowe, trzymamy się jednak tego, że nie bolą, bo to w sumie ważniejsze, a Horpyś radzi sobie z niesfornymi łapinkami.
Co już nie tak pomyślne, to guz na gardle, wywodzący się z tarczycy najprawdopodobniej, nieoperacyjny...
Nie rośnie szybko, od ok. 1,5 mieciąca jest wielkości grochu, więc mam nadzieję, że jak najdłużej nie będzie Horpynce przeszkadzał;(

Ech zdrowie, gdzie jesteś ?..
Malachit
Posty: 3017
Rejestracja: ndz lis 02, 2008 4:20 pm
Numer GG: 2405640
Lokalizacja: Wrocław

Re: moje szczupaki kochane

Post autor: Malachit »

Stanza odeszła, ale z godnością wieku i wśród miłości...
A złośliwe choroby coś od was odejść nie chcą - skąd te wszystkie paskudne bakterie? :-\ życzę wam dużo zdrowia i wysyłam od nas trochę dobrych fluidów.
A jak tam Moira, zwolniła nieco? Bo wyczytałam o szaleństwach trombonów i zastanawiam się, czy za nimi nadąża i nadal biega na wyprostowanych stópkach? ;)
A tak jeszcze mi przyszło do głowy - u nas Synergal (a generalnie amoksycylina) działa na wszelkiego rodzaju katary i gruchanie i to niemal natychmiastowo... chociaż ty i uni bardziej jesteście obcykane z lekami, ale kurczę, tyle paskudnych szczepów bakterii i ciągłe nawroty :-[ to złośliwość mikrobów normalnie.
Wyszukiwarka nie gryzie
ol.
Posty: 6644
Rejestracja: wt gru 16, 2008 7:41 pm

Re: moje szczupaki kochane

Post autor: ol. »

Malachit, u nas to nawet zdarza się nie działać lekom wskazanym przez antybiogram;/(amoksycylina też po drodze była). Karliczek z Nuśkiem mieli kolonie, a te trudno zwalczyć nie działając miejscowo, z kolei miejscowo – w nosie u szczura... u Nuśka w zatokach...
Z tym że u całej trójki to inne bakterie i podobne, bo nosowe, ale jednak różne objawy:
u Karliczka (pseudomonas) – w nosie ewidentnie ropa, często oplatająca ujście nozdrzy, psikanie ale bez wydzieliny;
u Asłana (staphlococcus) – psikanie przejrzystą wydzieliną (wodnisty katar) w lepszych okresach, przy zaostrzeniu – brak wypływu, śluz zalega głęboko w nosie/zatokach i blokuje drogi oddechowe - Nusiek cały bulgocze w środku, a jak już nie ma siły tego przepychać dochodzi do oddychania pyszczkiem; do tego dużo porfiryny z oczu i nosa, oczy znów ma całe zalepione...
u Scherzo (pasteurella) – czasami ma wilgotny nosek, ale nie psika, brak wydzieliny, porfiryny pewnie trochę jest, bo widuję ją tylko wytartą w karczek, ale oczy i nos cały czas trzyma czyste, objawy Scherzo to głośne gruchanie, identyczne jak swego czasu u Barucha (mam stare nagrania)...
Wymaz był brany z nosa i gardła - pasteurella oznaczona dwma krzyżykami i „mierny wzrost”, trochę to się gryzie z tak silnymi objawami, ale może po prostu siedzi niżej ?
Dr Rzepki nie było w tym tygodniu, jutro będę do niej dzwonić. Ostatnio jak byliśmy mówiła, że może to wszystko być na bazie mykoplazmy, ale to tylko teoria, w posiewach trudno ją wyhodować, a badania serologiczne nie są miarodajne;/

Odnośnie Moireny:
Z wiekiem, albo – w braku wymyślonych adwersarzy (odkąd Karliczka nie ma, nie ma na kogo z szabelką lecieć..) Moira przeszła z fazy szczur bojowy w fazę szczur stróżujący. Wspina się razem z trombonami na royala, tylko pilnuję żeby nie schodziła sama, bo w tym już nie jest taka zgrabna jak białasy. Na dachu - w domku albo zwisając u ranta lustruje swoimi muszymi oczami (dr Rzepka zapytała ostatnio czy Moirena miała zawsze takie duże oczy - Zawsze^^ [choć tu się przyznam - odkąd rzecz została poruszona, nie daje mi to spokoju... szczupaki wpędziły mnie w przeczulicę albo i nawet w szczurzą hipohondrię...] ).
Moira zaprzestała maratonów po pokoju (i tu szkoda, bo wzorujące się na niej trombony też poza rejonem łóżka i okolic dużej klatki reszty pokoju nie znają, nie korzystają;/). Teraz obleci tapczan, zakradnie się na dół w szufladę jeśli u Nuśka pachnie coś wartego uwagi, idzie się wyiskać z agutkami, czasami u nich zostaje. Ale codziennie musi też odbyć wartę na dachu. Tam lubi jak ją pogłaskać, wypuszcza wtedy powietrze i rozkłada się rozluźniona, a oczyska znikające pod powiekami przestają na chwilę intrygować:)
Również i reszta stadka osiągnęła ten etap, że nie trzeba już za nimi gonić, tylko dosiąść się i dopieszczać:)
Horpyna jest rozbrajająca. Długaśne niezborne nożyny często się pod nią prawie w supełek zaplątają, potem uciekną w przeciwną stronę niż szczurek chce iść... Ale kiedy spocznie potrafi jedną na drugą założyć tak dystyngowanie ^-^ I zamawia uszkadrapki, grzbietobrabki, bródkodrapki:) „Ale uszka, uszka, Pani, jeszcze raz, a porządnie...” Co odstąpię - macha nóżką zirytowana i zwraca mnie spojrzeniem. "Porządnie!" Jak tu nie dogadzać jak szczurek długi ?:) A Horpyna dłuuuga :D Frondziak w uszka też lubi i Nusłan.
Nusiek oprócz trudności z podrapaniem się, czyszczeniem uszu, tak jak humbaki zaczął mieć problem z czopami, rano po zapachu już czuć że siusiak się zablokował. Wypracowaliśmy jednak metodę – Nusiek na kolana, na kości ogonowej usadzony, delikatnie wyciągam wierzgającemu siusiaka, pokazuję właścicielowi – i dalej już ten bierze sparwę w swoje zęby. Pozbywa się problemu, oczyszcza – i na koniec jeszcze liże mi palce. Kiedyś nie był, ale z czasem stał się Nuś wielkim lizakiem, jakby odwzajemniał się za drapanie tam gdzie swędzi, i mycie gdzie nie dosięgnie... Czasem w tym lizaniu i na dłoni zaspia ^^

Mr Grumpy Obrazek ;)

Horpyna i Fronda
Obrazek Obrazek

Obrazek Obrazek Obrazek

z Moirą (i jej oczyskami ) Obrazek

Moir się czai Obrazek

Alef Obrazek Alef i Scherzo Obrazek
Awatar użytkownika
unipaks
Posty: 9611
Rejestracja: wt wrz 16, 2008 8:08 am
Lokalizacja: Wrocław

Re: moje szczupaki kochane

Post autor: unipaks »

Ze smutkiem czytam o Waszych kłopotach, a choć nie mam możliwości systematycznie tu napisać, to moje myśli Wam towarzyszą i ślą ku Wam dobrą energię.
Szczupaki na zdjęciach wyglądają tak ładnie, że koją serce mimo nie zawsze najlepszych wieści. Niech się trzymają jak mogą i trwają, trwają! :)
Buziaki serdeczne dla wszystkich w szczupakowie! :-*
[*]Peanut Czarnulka Dżuma Fini Martini Shenzi Fantazja Muffinka Puma Myszka Mika Lala Pepi Bella
Choć inaczej, ale nadal obecne...
Szarak[*] WIKI[*] http://szczury.org/viewtopic.php?f=37&t ... 0#p1031889
Malachit
Posty: 3017
Rejestracja: ndz lis 02, 2008 4:20 pm
Numer GG: 2405640
Lokalizacja: Wrocław

Re: moje szczupaki kochane

Post autor: Malachit »

Kurczę, czemu wszyscy mają stateczne damy, a moje to nawet mimo wieku nie chcą się ustatkować i wieczne wędrówki w poszukiwaniu szczurzy bogowie wiedzą czego ::)
A Moir faktycznie oczyska ma ogromne, chociaż dla mnie to ona zawsze będzie taka:
Obrazek i to jest jakaś cecha charakteru chyba wybijająca się u takich niebieskich panien, bo tak jak i moja Zorza, tak i teraz Jaśmin-Mini dokładnie tak samo przystaje i to bieganie na wyprostowanych łapkach...
A ja tak - przez to że mam zaległości to zapytam... czym się różni Alef od Scherzo? :D
Wyszukiwarka nie gryzie
ol.
Posty: 6644
Rejestracja: wt gru 16, 2008 7:41 pm

Re: moje szczupaki kochane

Post autor: ol. »

Malachit, powinnam była Ci odpowiedzieć w poprzednim tygodniu, podzielić się jego spokojnym biegiem... Kiedy po rewizji zysków i zagrożeń zrezgnowałam ostatecznie z operacji, i, choć wciąż niepewna słuszności tej decyzji, cieszyłam się Frondą pogodną, korzystającą z uciech swojego wieku, łagodnie płynących dni, drapaniem w uszka, które prowokowało urocze procesy rówoległe

Obrazek...


A teraz znów żegnać się;(

W czwartek po południu jak zwykle zabrałam agutki na tapczan, gdzie poskubały trochę owoców i poszły drzemać każda do wybranego domku. Później przyszły dzikować trombony, Fronda dołączyła do Horpyny w jej domku. I w pewnym momencie, leżąc na boku, jak w większości czasu poleguje, wzdrygnęła się i zaczęła przebierać nóżkami w powietrzu. Trwało to kilka sekund, i kiedy wyjęłam ją z domku zaniepokojona, jeszcze jeden podryg. U kogoś innego wyglądałoby to jak próba łapania równowagi, ale Fronda już na nóżki nie wstaje, więc na pewno nie podjęłaby takiej bezcelowej próby - to było bardziej jakby poczuła nagły ból... Ale później ją ugłaskałam, ona zmrużyła oczka, delikatnie ponaciskałam w różnych miejscach i nie było reakcji. Dalej była tylko senna. Sama odnalazła przybocze Horpyny, leżały sobie aż do pory leków, Fronda zjadła swoją porcję normalnie. W klatce wieczorem wpełzła w domek...
I tak zniknęła mi ;(

Myślę, że któryś z trombonów wpychając się między agutki w tym właśnie momencie nadepnął na wydatny frondowy brzuszek, chora śledziona mogła pęknąć... nagły chwilowy ból, później wolny krwotok wewnętrzny, który mógł się objawić sennością..
Sekcji nie było, więc nie ma pewności, ale serduszko mimo arytmii nie pracowało ani w części tak ciężko jak u innych sercowców, a i guzy, łącznie z tym przy cewce, który, choć podrósł, niczego jeszcze nie blokował – nie były śmiercionośne... Z rzeczy o których wiem, śledziona pasuje najbardziej;(





Frondziak, Frondelunda, Frondzienka
Jako młody wyczynowiec zdobyła w szczupakowie wszystkie możliwe szczyty, łącznie z karniszowym, jak strzała mknęła w pionie i w poziomie - drżyjcie ogony przechodzące pod doniczką, którą właśnie za cel obrała Fronda - witalisowy coś o tym wiedział...
Co pędu pod łapkami, co żywiołu w grzywie, i szelmostw z doskoku - to jej !

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Po roku życia ułańskiego zawirowały nią hormony, z tego powodu przeszła kastrację. Humory minęły i odtąd zaczęła się Fronda w wersji drugiej, tej którą jeszcze mam przed oczami kilka dni temu - teraz ciesząca krasą rumianej baryłeczki, pogodą na licu i tym wdziękiem, który był typowo jej...

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

do samego końca Obrazek Obrazek ...


Zobaczyłam je ze Stanzą trzy lata temu w sklepie, i choć dom był przepełniony szczurem, to na agutki serce zabiło mi mocniej i wiedziało ^^
A potem... zrobiło się jeszcze bardziej agutkowo i doskonale -
mogę tylko jeszcze raz : https://www.youtube.com/watch?v=gpwdkINJ07M
Sałata na wierzbie - Frondziak i jej dwie pasje:)



Frondaszku, epoko – odchodzicie ;(
A przecież Horpynka...
Awatar użytkownika
Paul_Julian
Posty: 13223
Rejestracja: ndz mar 08, 2009 2:21 pm
Lokalizacja: Gdynia
Kontakt:

Re: moje szczupaki kochane

Post autor: Paul_Julian »

Leć Frondziaczku kochany :( Trzymaj się, Ol. mocno !
Szczursieny :
Illyasviel,Iskander,Kretka,Lusia,Karmel
W szczurzym raju:
Dorian,Luna,Czika,Niunia,Śnieżynka,Pati,Florka,Nicponia,Kropek,Kredka,Partyzant Soran,Mysia,Gucia, Malwinka,Imbir, Lucjan,Maja,Igor,Figa,Pcheła,Biały Rekin,Krzyś Włóczykij,3kropka,Mink,Sowa,Buła,Nezumi,Krecia, Bubuś, Królewna Fru-Fru,Pyza,Porzeczka, dzielna Mucha
IHime
Posty: 4523
Rejestracja: czw kwie 08, 2010 3:34 pm
Lokalizacja: Łódź

Re: moje szczupaki kochane

Post autor: IHime »

:'( Leć, Frondziaku wdzięczny...
Awatar użytkownika
unipaks
Posty: 9611
Rejestracja: wt wrz 16, 2008 8:08 am
Lokalizacja: Wrocław

Re: moje szczupaki kochane

Post autor: unipaks »

Leć, Frondziaku do swoich, i wygrywaj z Witem mecze w Tęczowym Ping-pongu
http://i889.photobucket.com/albums/ac94 ... 07f2a5.jpg Taką Cię zapamiętam, uroczy słodziaku, spoglądaj tam z góry jak najczęściej i czuwaj nad Horpyną
Ol., ściskam, przytul ode mnie Horpynkę i resztę zwierzaków... Mam nadzieję, że wzajemna bliskość będzie wsparciem w tym trudnym czasie
[*]Peanut Czarnulka Dżuma Fini Martini Shenzi Fantazja Muffinka Puma Myszka Mika Lala Pepi Bella
Choć inaczej, ale nadal obecne...
Szarak[*] WIKI[*] http://szczury.org/viewtopic.php?f=37&t ... 0#p1031889
ol.
Posty: 6644
Rejestracja: wt gru 16, 2008 7:41 pm

Re: moje szczupaki kochane

Post autor: ol. »

Żyjemy sobie w piątkę, powoli, wakacyjnie, starając się wypełnić pustkę...
Zwłaszcza Horpynki. Asłan z biegiem czasu przywykł jakoś do samotności, za młodziakami od dawna już nawet nie stara się nadążyć, one traktują go jak powietrze. Ma moją uwagę, towarzystwo i tyle ile drugiego szczura człowiek może zastąpić objęciem, iskaniem, szeptem... Są chwile tak błogiej bliskości, że wydaje się, że to wystarcza... długi czas musiało;(
Ale nie całkiem - widać, kiedy patrzy się na starania Nusia, aby przylgnąć do Horpyny, podkradanie się jak do dzikiego ptaka, pełne znieruchomień i wstrzymywanych oddechów, żeby zaczarowany ptak nie uleciał... (tak mi się porównało, choć oczywiście oba „ptaki” pełzakują już tylko...) Może przez ciężar Nuśkowych kańciastości, które kiedy już dopadną, przywierają całym sercem, a może przez upały, które ostatnio dają się we znaki, niestety w większości Horpyna wymyka mu się, bez krzyku, bez niegrzeczności, po prostu prześlizguje się do innego domku. Dlatego nie zamieszkali razem, nie chcę, żeby czuła się ścigana pod własnym dachem. Może z czasem ?..
Widać, że jest samotna, trombony, podobnie jak Asłana, traktują ją nijak, mijają, jeśli muszą – przeskoczą... Moira sama zdezorientowana pustką w agutkowej klatce i też długo miejsca tam nie zagrzewa, a jeśli, to po to, żeby przetrzepać miseczki a potem warować przy zamkniętych drzwiach;/ Horpyś przyjmuje to z akceptacją, nikogo nie ściga, nie chce być ściganą, tylko czasami opiera się na dłoni - i trzyma...
:-[
Czasami kiedy śpi jest napuszona, a od tygodnia podpada mi smrodek w klatce. Myślałam, że to przez temperatury (wczoraj było w pokoju kulminacyjne 27C;/) i po prostu częściej wymieniam kocyki. Ale dziś Horpyś zrobiła siusiu przy mnie i chociaż poszło od razu w koc to zdążyłam zauważyć, że strasznie mętne leciało. Powąchałam na świeżo i już wiem, że to nie od temperatur;( Asłana mam pod kontrolą, a u niej nie zauważyłam wcześniej ?;/ Horpynka tak dba o higienę...
Póki co dałam jej żurawitu, arbuzy i ogórki regularne w planie dnia, i czaję się na zebranie próbki do badania.
Guz na szyi trochę podrósł (na czymkolwiek rośnie jakby bardziej się ukorzenił;/) na szczęście nie przeszkadza Horpynie w przełykaniu, więc rozpieszczam czym mogę. Widać, że małe smaczki lata sprawiają Horpynie trochę radości kilka razy dziennie, resztę staram się wypełnić tuleniem i marnym ludzkim pocieszeniem.
No i - jest Nusiek, którego cierpliwość czasami jednak zostaje nagrodzona :)

Obrazek Obrazek Obrazek

Moje dwa pełzaczki Obrazek :-*


Po mieciącu od powrotu do doxy, Asłan nareszcie wyzbył się zalegającego śluzu z zatok, i teraz ma „po prostu” katar, nawet niezbyt męczący, jak na jego doświadczenia... Gorsze są wycieki porfiryny, z których nie nadąża się doczyszczać, i których nie za bardzo mogę dotykać ja, bo mimo,że większość zabiegów higienicznych nauczyliśmy się przeprowadzać wspólnie i zgodnie, to przecierania oczu Nuś nie cierpi, i efekt jest taki, że porfiryny jest jeszcze więcej;/ Jakoś jednak dajemy radę i cieszymy się tym co jest – ja pamiętając jak bywało, Nusiek oddychając swobodnie noskiem, który działa jak nosek, a nie zapchana dwururka:)
Nusłanek jest drugim rozpieszczuchem, którego się dogląda i hołubi, acz (chyba z racji dłuższego stażu w tej "profesji") o wiele bardziej wymagającym niż Horpynka. Nuś już od dłuższego czasu nie pije, więc dogadzając mu trzeba dbać, żeby było płynnie, ale nie za płynnie, bo jeśli będzie pływało to nie wypije – musi być konsystencja „do lizania” … Warzyw i owoców (wjątek arbuz – chwała arbuzowi !) nie szama, więc trzeba mu je przemycać w miksach – znów nie za płynnych, tylko do lizania... Dania obiadowe muszą być poduszone, bo inaczej Nuś pluje kaszą - nie mogę dociec czy umyślnie czy przez ubytki w uzębieniu, ale faktem jest że nawet głodny Nuś przebierając językiem jak wirnikiem gubi „luźne elementy” jak młocarnia, tylko na odwrót ::)
Taak... Ale znamy się już tak dobrze, że jestem na to przygotowana:)
Znamy się już tak dobrze, że Nuś wie kiedy siada na kolanach dla toalety i co ma robić z podsuwanymi częściami ciała - „Nuś umyj nóżkę. Wypucuj jajka. [pucuje ! :D ]” , a które ma powierzyć – i powierza z ufnością.
A później:

Obrazek Obrazek


Trombony skończyły kurację sul-tridinem. Żeby za szybko im w niepamięć nie poszła - doleczają się z kilku martwic.., i żeby w innym względzie „nie poszła” - zajadają beta-glukan, pyłek pszczeli i popijają czystkiem ::) (ku zdrowotności zajadają też pozostali) i oczywiście całą masą zieleniny (a że ol. kupiła blender z prawdziwego zdarzenia przerabiamy na papki co się da, nawet to czego samego by nie zjadły – jak czarne pożeczki czy pokrzywy)

Dziewczynki jako jedne kpią sobie z upałów. Zawyczaj to Alef przoduje, wcześnie rano i po południu wstaje i drepta, kiedy reszta zmorzona duchotą sjestuje... Ale wczoraj pobiła ją Scherzo - wieczorem (przy rzeczonych 27 na termometrze !) Scherosz z nudów pod prześcieradło (frotowe !) wlazł i krążył pod nim długie minuty, upodobanie znajdując w podkopywaniu się pod stojące na łóżku rury i domki, także drewniane :-X Biedni Asłan i Horpynka, każde w swoim legowisku musieli się czuć jak oblężeni przez te gigantyczne larwy, które atakowały spod ziemi na amerykańskich bezdrożach, w pewnym horrorze klasy c...
Jedna albinotyczna larwa :P

Tu wdzięczniej, bo dziewuszki jako wierzbianki:

Obrazek Obrazek

Pytałaś, Malachit, jak rozróżniam dziewczyny – na zdjęciach czasem trudno, ale na żywo bez problemu:
- po cechach zmiennych, jak gruchanie to jednej to drugiej :-\
- stałych – Scherzo od początku ma bliznę po martwicy na lewej łopatce
- i rysujących się jako stałe - od pewnego czasu i na spodziewany dłuższy czas ::) – Alefina jest większa ;)

Tu Obrazek - trudno dostrzec którykolwiek z wymienionych, ale widać jeszcze jedno: uporfirynowany karczek Scherzosza (po lewej) :-\

I jeszcze się pokarze:
Moir – szczur stróżujący Obrazek Obrazek Obrazek

i Moir podkradnący sorbet Obrazek ;)


Pozostałe:

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Nasi pupile”