Belli szczęśliwie udało się wydobrzeć, gruchanie ucichło choć przez jakiś czas jeszcze ciągle pykała noskiem.
Zniknięcie Pepi i zaraz potem nasz wyjazd spowodowały, że babcia mocno się wycofała, stała się lękliwa i płoszył ją byle dźwięk, zaskoczona potrafiła ugryźć. Po naszym powrocie nadal najczęściej zaszywała się w legowisku za łóżkiem wychodząc tylko za jedzeniem, parę dni temu znów boleśnie ugryzła... Na pewno nie pomaga jej przerażający potworny hałas remontu ulicy w dzień i w nocy, jedynie niedziela przynosi nam ulgę...
Teraz jest z Bellą trochę lepiej, ale wciąż jeszcze nie tak jak byśmy chcieli.
Przez parę dni będziemy domem tymczasowym; znajomej wypadł nagły wyjazd i postawiona w sytuacji bez wyjścia, przyjechała do nas z klatką.
Zapach innego szczurka sprawił, że Bella ożywiła się i rusza poza własny pokój na poszukiwanie samczyka (jak widać wiek nie ma tu wielkiego znaczenia), ale spotkania z młodą są dla niej traumatyczne (bo dzieciaki są dwa, samiczka najprawdopodobniej będzie kastrowana gdy osiągnie bezpieczny wiek). Dziewczynka to dzieciak, istny wulkan energii skaczący nań, wywalający na plecy i wożący się na jej pleckach - ale i też iskający, choć przez mgnienie i w biegu.
Oba dwumiesięczne maluchy są rozkosznymi fuzzikami
I jedno, i drugie będzie potrzebować Przechowalni w II poł. sierpnia, my wtedy nie możemy. Jakby ktoś wiedział...
Dziękujemy za pamięć i pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie
