chora jestem masakrycznie więc mogę więcej czasu spędzać z pannicami (a właśnie, ide po antybiotyki, zw :hihi: ). no jestem. nie ma to jak wgląd w lodówkę - prochy, prochy, prochy, 2 butelki wódki i musztarda. ale do rzeczy, w końcu to temat o moich szczurach a nie moich chorobach
Arala, mimo że miałam wobec niej ostatnio obawy, to jednak chyba miewa się dobrze i popisuje się wyczynami kaskaderskimi. Jej najlepszym ostatnio wyczynem było przejście całej masy przeszkód żeby się dostać na parapet. rozkład przeszkód był taki:
wdrapała się na przednie koło roweru -> przeszła po ramie (damka) w stronę siodełka -> wlazła na niesamowicie chybotliwy tylny błotnik po czym skoczyła z niego jakieś dobre 20cm do parapetu. eh ta akrobatka moja :hihi: załamać się można jak człowiek sobie pobrzdąkuje spokojnie na gitarze a tu nagle SRRRRUU! szczur leci zza ramienia.
Dota nadal panikara, powoli zaczyna naśladować Aralę. u niej to się w sumie niewiele zmieniło, niby taka niedotykalska ale jak udaję że nie patrzę to się tarabani na kolana
Bia natomiast jest zafastynowana moją gitarą. jak cośtam brzdękam to podskakuje i wariuje na kanapie(densing robi), włazi na gryf i łapie za struny, a gdy zostaje sam na sam z instrumentem to nawet wykonuje jakieś proste arpeggio pour le rat

chyba to kiedyś nagram...
no i jak tu nie mieć pociechy z tych wariatek...