Wczoraj wieczorem przywiozłam Cośka. Cosiek to kastrowany samczyk w wieku młodym aczkolwiek niewiadomym, na oko 4-6 miesięcy,podobno kupiony dziecku jako maskotka,która jak się okazało wymaga więcej czasu i wysiłku żeby się nie bać więc na pieszczocha dziecka się nie nadawał

Trafił do pani która przetrzymała go szukając jakiegokolwiek domu,nie wiem jak długo był sam.Osłuchowo płucka ma czyste tak jak i oczka,nesek ale do obserwacji(przywieziony w zimnicę w klatce luzem...).Jest strasznie drobniutki jego waga zbliżona na oko do wagi mojej najmniejszej samiczki, taki malutki a śladu po zabiegu praktycznie nie widać więc sporo czasu minęło.
Bardzo się chłopina boi,ale co się dziwić

Ma śmieszny kolorek,ogólnie jakby beżowy ale jak się przyjrzeć to wydaje się lekko grafitowy ,ma czerwone oczka i fatalnie mu zrobić fotki szczególnie wieczorem przy sztucznym świetle

Prawdopodobnie niedługo pojawi się jego wątek adopcyjny. Narazie ma kwarantanne,dostał preparat na robaki wewnętrzne tak na wszelki.
Cosiek jest strachliwy i totalnie pozbawiony agresji.Do tego bardzo twórczy! Bardziej niż cały mój babiniec!
Otóż między 24 a 6 rano chłopina stworzył sobie kryjówkę jakby się zbliżała nawałnica albo co

Podejrzewając,że nie skorzysta z hamaka dałam mu też na dół dużo ręczników papierowych i rękawek polarowy żeby mu było ciepło.Rano wstaje i patrzę,a on pociągnął papier górą na hamak z czego powstała z obu stron ściana z ręcznika,następnie resztę ręcznika poszarpał i po uszczelniał dokładnie cały tył chorobówki i kawałki boków.Oczywiście tylko wspomnę,że miski powywalał bo nie mogły stać tam gdzie ja postawiłam




