O raju, ale długo nic nie pisałam. O fotkach nawet nie wspomnę
U nas ogólnie w porządku.
Od dwóch dni jeden z batmanków dostaje antybiotyk, bo się bidulek nabawił zapalenia oskrzeli (a mamusia prosiła - "Batmanku, nie łaź po parapecie, bo tam zimno", ale batmanek miał to w ogonie i się dochrumkał za swoje

).
Zaczął nam chrumakć we wtorek. Nie ukrywam, że ten dzień kosztował nas dużo nerwów...To był dzień pamiętnego meczu naszej wspaniałej reprezentacji. Lało okropnie, w służbowym samochodzie padły hamulce i na środku mostu zablokowały nam się koła, ledwo dojechaliśmy do domu (a taki piękny, hamerykansky).
Wróciliśmy wściekli i zmęczeni, wypuściłam chłopaków i poszłam robić obiad, ale w pewnej chwili usłyszałam, że któryś chrumka. No więc, szybkie przyłożenie ucha do każdego, żeby zlokalizować źródło podejrzanych odgłosów. BATMANEK! No to siup, wyłączamy obiad i jedziemy, bo mamy jeszcze niecałą godzinę do zamknięcia Oazy i półtorej do meczu. Z racji braku innej możliwości wzięliśmy nasz samochód, w którym nie działa chłodzenie silnika i czasem zadziałają wycieraczki (tak, wiem powinniśmy już go sprzedać, ale ja mam do niego sentyment
). No więc, ja patrzę na wskazówkę temperatury i modlę się, żebyśmy nie utknęli w korku, a Misiu mój walczy z wycieraczkami.
Wpadamy do lecznicy na 20 minut przez zamknięciem, pani doktor akurat kręciła loczki swojemu yorkowi
Batmanek był bardzo grzeczny, dał się zbadać, przyjął na wadze piękną, wystawową pozę i znieruchomiał
Przy zastrzyku nawet nie drgnął, a do obcięcia pazurków wystawiał każdą łapkę, jak u manikiurzystki
Naprawdę dzielny chłopak.
Potem w jeszcze gorszym deszczu wracaliśmy do domu, odmawiając zdrowaśki, skończyliśmy robić obiad, usiedliśmy przed telepatrzydłem, żeby obejrzeć mecz, a tu kolejny zonk...
No a poza tym wszyscy zdrowi, towarzystwo aż za bardzo rozbrykane.
Średnio 10 razy każdej nocy przez klatkę przechodzi tornado i stawia nas na równe nogi... jak zapalamy światło wszyscy udają, że śpią. Słowo daję, oczom naszym ukazują się przytulone łebki z wyrazem pyszczka "ale o so chosi?"
Duszek się zrobił mega miziakiem. Sam przychodzi na pieszczoty. Jak tylko widzi, że robimy czochranko któremuś, od razu gramoli się na ręce i każe miętosić, liżąc przy tym bez opamiętania. A jak go odganiamy, to bez ceregieli włazi na głowę
Willuś, jak to Willuś... jego głównym celem istnienia jest rozlać się koło mnie na łóżku i migdalić. Miał jeden ciężki dzień, był smutny i nie chciał jeść nawet swojej ukochanej malinowej kaszki. Poszliśmy więc do Oazy, pani doktor zbadała z każdej strony, nawet tej najbardziej intymnej, ale wszystko się okazało w porządku. Pewnie dopadła go po prostu jesienna depresja
Boguś już mnie chyba polubił. Na początku raczej omijał mnie szerokim łukiem, ale chyba uznał, że czasem opłaca się podejść, bo można dostać coś dobrego. Notorycznie, ale to po prostu notorycznie znosi nam do łóżka jedzenie z klatki. Człowiek po ciężkim dniu pada trupem, a tu nagle wbijają mu się w tyłek łupinki od słonecznika...
A Henryczek, mój kochany Henryczek też ostatnio zrobił się mizialski, za to ciągle kłóci się z Bogusiem o to, który z nich jest TYM NAJWAŻNIEJSZYM. Biją się o hamak, biją o kuwetę, o to kto pierwszy wychodzi z klatki (chociaż drzwiczki wielkie), biją się o wszystko...
Batmanki coraz bardziej rozkochują mnie w sobie. Nie wiem, czy będę potrafiła je oddać. Są naprawdę cudowne i tak bardzo różne. Jeden z nich (roboczo nazwany Robin, żeby się nam nie myliły

) nadal ma do mnie ograniczone zaufanie, mojego TŻ akceptuje bezgranicznie, ale ze mną ma jakiś problem

Staram się jak mogę, dwoję się i troję... mam nadzieję, że z czasem pokocha mnie tak samo mocno, jak ja jego.
Chłopcy są naprawdę przekochani. Powiem Wam, że mam ogromny problem ze spóźnianiem się do pracy przez to, że nie mogę oderwać się rano do klatki

Kończą mi się pomału wymówki. Ale przynajmniej mam po co do domu wracać, mało rzeczy daje mi w życiu tyle szczęścia, co moje chłoputki.
Ależ przymarudziłam, zamiast zasypać Was zdjęciami

Przepraszam, ale nie mam porządnego aparatu i przez to mam ograniczone chęci do robienia fotek

Jeśli ktoś byłby chętny na pyszne ciasto i wymizianie chłopaczków,a przy okazji posiada dobry aparat, to zapraszam
Tym, co wytrzymali do końca dziękuję za uwagę i do następnego
