Siedzimy sobie dziś w kuchni, jemy sniadanie. Obok stołu stoi klatka ze szczurami. Frapciuś przysypia w koszyczku, Neska wygryza pracowicie dziurę w hamaczku (dwuwarstwowy, kupiony u Justki), a Mokka siedzi na półce i cierpliwie czeka, aż coś jej skapnie z pańskiego stołu.
Ja: Mokuś, idź, pogoń Neskę, niech nie gryzie tego hamaczka! (Hamaczek powieszony zaledwie wczoraj i naprawdę śliczny - pańcię aż boli serce na takie barbarzyństwo...)
Mokka patrzy na mnie uważnie, chwilę intensywnie myśli, po czym wskakuje na hamaczek i nurkuje pod wierzchnią warstwę. Czarny łepek Neski momentalnie znika z wygryzionej dziury, następują odgłosy kotłowaniny, po czym mała wypryskuje z hamaczka, obrażona.
A nie mówiłam, że Mokka jest wyjątkowa
