Jestem... w... mega... SZOKU!!!
Kilka miesięcy temu dostałam od xxx info o szczurkach, które są na zapleczu jakiegoś sklepu zoologicznego w Poznaniu. Znalazłam telefon do tego sklepu, zadzwoniłam. Okazało się, że szczurków nie ma, jest za to nr telefonu do jakiejś dziewczyny, która oddaje dwie samiczki. Od dziewczyny dowiedziałam się, że przeprowadza się do Anglii i nie może ich zabrać ze sobą. Po kilku rozmowach kontakt jakoś ucichł- albo mnie w domu nie było, albo ona była w Anglii, a jej chłopak nie mógł mi ich przywieźć... Cokolwiek...
Wczoraj zadzwoniła.
Dzisiaj szczurki są u mnie.
Panienki dość wiekowe, bo starsza we wrześniu kończy dwa lata, druga jest od niej młodsza tylko trzy miesiące.
Jak tylko pozbyłam się z domu lubego- wypuściłam moje szczuractwo z woliery. Tamte dwie panienki również. Wszystko było ok. Było tak ok, że aż niemożliwe.
Wiecie, co zrobiłam? Po jakimś czasie zabrałam je do woliery. Wszystkie.
Siedzą tam w szóstkę już około trzy godziny. Zero pisków. Zero bójek.
SZOK!!! ^^
Mega pozytywny szok, bo myślałam, że skoro to jest dwójka, to łączenie zajmie z tydzień co najmniej. A tutaj okazuje się, że od razu się wszystkie zakumplowały!
Rzecz jasna- wyciągnę je na noc, ale generalnie są względem siebie tak ok, że aż dziw bierze ^^
Zdjęcia będą zapewne jutro.
Starsza jest śliczną husky o imieniu Kate (miała imię Kasia, ale podobno i tak nie reagują na imiona, więc zmieniłam na angielskie, bo ładniejsze ^^).
Natomiast młodsza to taka większa kopia mojej Chibi
Czarnulka z białym brzuszkiem
Na imię jej Lucy
Aha, pamiętacie Hayę, która okazała się być chłopcem? Jutro odbieram jej/jego siostrę
Nie ma czasu zbytnio rozpaczać po Filipku (choć do teraz mam chwile, w których muszę pobyć sama i pomyśleć o nim
... Był u mnie tak krótko, a tak bardzo się do niego przywiązałam...).