Mojego pierwszego szczura przyniosłam jeszcze z podstawówki. Kobieta od biologii trzymała na zapleczu parkę, która zapragnęła przedłużyć swą linię akurat przed wakacjami. Szczurki były czarne (po mamusi) lub albinoski (po tatusiu). Czarne mi się wówczas nie podobały, więc powiedziałam kobitce, że wezmę białą samiczkę. Zapłaciłam symboliczne 2 złote (wcześniej pytając rodziców, czy mogę przynieść "myszoskoczka"

) i przyniosłam szczura do domu w pudełku od herbaty. Wchodzę do kuchni, a szczurka właśnie wykuknęła. "To ma być myszoskoczek?!? To szczur przecież! Fuuu! :? " Ale szybko rodzice przekonali się, jak to inteligentny zwierzak i polubili go. Branie na ręce zaczęło wchodzić w grę może 2 m-ce póżniej

A kolejne szczurki - przynoszone mniej więcej co 2 latka, kiedy wykanczał się ich poprzednik? "Mama, mogę kupić szczura?" "Nie!" - tak przez kilka dni. "Ale ja go i tak przyniosę, ostrzegam lojalnie" I szczur lądował u nas kilka dni później

Teraz mam 3. Ostrzegałam, że tym razem przyniosę 2 lub nawet więcej. Jak przyniosłam całą trójkę, myślałam, że wylecę z nimi z domu

ale potem nawet rodzice stwierdzili, że jak są 3 to jest o wiele śmieszniej

Teraz niestety mama ma alergię m.in. na szczury i następne stoją pod znakiem zapytania
