jakie powroty do domu miłe są..
po powrocie szybko wskakuję w piżamo-dres i pakujemy się we trójkę pod kołdrę. Wylewniejsza w okazywaniu radości jest nadal Mu, moja córeczka pierwsza i niepowtarzalna. Druga moja córeczka,Enigma, również niepowtarzalna córeczka uczy się jednakże powoli od Mu, że mamusia to nawet czasem fajna jest, i że miło jest się przytulić po kilku dniach nieobecności.
siedzimy sobie więc pod kołdrą i całowańska, miźianska i przytulańska niemal końca nie widać.
koniec, choćby tymczasowy jednak musi być, sołza rozpakować plecak musi, Enigma sprawdza zawartość nowo zapełnionej miseczki i poidełka, podczas gdy Mu asystuje sołzie w rozpakowywaniu plecaka, wyciągając czasem zeszyt a czasem pojedyncze sztuki bielizny. kochane to małe, nawet zaniosłaby do szuflady, tylko szkoda, że tej swojej
przyjemnie jest mieć z powrotem przy sobie te dwie małe biegające kluski. te dwie małe kochające kluski.
Enigma rośnie. w oczach to może nie , ale o ile ostatnio przystopowała, to teraz znów po powrocie zauważyłam zmianę. już nie będzie małego kangurzątka. fakt, że będzie większe kangurzątko troszkę mnie zasmuca. a jednocześnie nie ujmuje jej mojego uwielbienia
trochę mnie niepokoi jednak to prawie prawie wyrównanie Enigmy z Mu wzrostowo.
chodzi o noce-bo, ponieważ: Mu ma tą miłą cechę, że kiedykolwiek się zakręci "przypadkowo" w okół mojej osoby, moja osoba zostanie uraczona lizami- czy to ręka się nawinie, czy to moja powieka, czy nos czy cokolwiek innego, ten mały gest ze strony Mu jest tradycją.
Enigmiątko tego miłego zwyczaju nie ma. wręcz przeciwnie. jej każde zbliżenie do mojej twarzy kończyło się dziurką, ewentualnie zdążyłam odwrócić twarz. w sumie dziurki miałam dwie zrobione, na brodzie i policzku. nie boli to jednak, a nawet śmieszy, bo za każdym razem gdy usłyszałam "pyk" wiedziałam, że oto skóra gotowa na przyjęcie kolczyka jest.
no ale nieufna jestem.
i teraz owy nocny problem. śpię na poziomie podłogi. Dziewczyny biegają swobodnie. nie raz nie dwa pędzące rydwany mnie tratowały, nie przeszkadzając mi jednak zasypiać, wręcz przeciwnie, wzbogacały moje sny o treść
Mu zakręci, poliże i pobiegnie dalej. Enigmę z racji wzrostu odróżniałam od Mu i zdążyłam się schować, bo wiedziałam, że toto małe nie planuje bynajmniej pieszczoty.
A teraz? otworzenie jednego oka i określenie wzrostu niewiele da, jak otworze oczy to i ta i ta kapturkiem jest, i trzeba się rozbudzić by przemyśleć, czy schować się przed Enigmą, czy pozwolić na pieszczotę Mu
zdjęć mam kilka. ale wstawić nie wstawię, bo czekam na laptopa brata, tam wczytuje kartę. mój laptop taki miły nie jest.
straszna jest myśl, że pomimo tego, że tak dużo wiemy, nadal się musimy uczyć na własnych błędach. czasami błędy nie mają znaczących konsekwencji, lub ich w ogóle nie mają. a są przecież i takie, które mrożą krew w żyłach i wiemy, że gdyby nie odrobina szczęścia to te konsekwencje byłyby okropne i nieodwracalne.
wydawało mi się, że dziewczyny moje maja przebezpieczny raj w szufladach. każde otwieranie było powolne i wyważone.
dziś przeglądałam szuflady zgarniając szczurzą "bieliznę".
widzę Mu siedzi w swoim kartoniku, i słyszę pisknięcie Enigmy, ale jej nie widzę. naiwnie myślę sobie, że Mu na niej siedzi i dlatego jej nie widać, a ona taka piszczałka jest, wszystko w porządku. drugie pisknięcie i szamotnięcie. widzę pyszczek Enigmy wystający zza szuflady "Mu na pewno ją pogoniła i dlatego tak wisi". O naiwności! trzeci szamot, przyglądam się, a nad tą szufladą jest przykręcona pozioma deska, i główka Enigmy utknęła między krawędzią szuflady a tą deską...najpierw gorąc potem zimno i panika. Prawie ją udusiłam! prawie zgniotłam to małe ciałko!
i w sumie zdziwiłam się sobie, że nie zareagowałam bezmyślnie ot tak, były dwie możliwości szufladę wepchnąć lub ją wyciągnąć. gdybym na szybko zareagowała, mogłabym pchnąć i pogorszyć sprawę. a ta sekunda "zawieszenia" pozwoliła wybrać właściwą opcję..
jak dobrze mieć to małe drżące ciałko przy sobie. jak źle jest nie wiedzieć do końca, czy wszystko w porządku.
siedziałyśmy tak w ciemności pokoju przez dziesięć minut -Enigma drżąc i wracając do siebie po szoku-ja- tuląc drżące ciałko i kiwając się "wszystko dobrze, wszystko dobrze".
smutno dziś wyszło.
żeby było weselej, powiem, że Enigma już jest tą Enigmą co zawsze. i znów biegają dwa kapturki w okół mnie.
tylko Enigma jakaś taka ufniejsza się zrobiła. a deskę jutro odpiłujemy.