Ja wim, że się powtarzam na forum.. ale że problem dotyczy mojej rezydentki - Wypłoszynki,również tu umieszczę tekst o przykrości, jaka nas spotkała...
problem zaczął się jakieś 3-4 tygodnie temu. Pod ogonkiem zrobił się " bąbel" wielkości szczurzych " jajeczek", że tak powiem.. Wetka spytała wręcz, czy to na pewno jest dziewczynka. Zrobiłyśmy usg. Stwierdzono krwiaka. Owy pęcherzyk był podatany na ucisk, a skóra nad nim niezbyt napięta..
Pęcherz, że tak go nazwę, został nakłuty, wyciśnięto z niego dużą ilość krwi. Dostała zastrzyk z wit k.
Wet zaznaczyła, że krwiaki mogą się odnawiac i być może będzie trzeba przyjśc raz jeszcze. ALe nie przychodzić , gdy tylko cosik się nabierze, ale jak już będzie większa ilość..
Gdzieś po tygodniu krew zaczeła napływać spowrotem. Po dwóch tygodniach było wielkości tej, co poprzednio, ale poprostu nie mogłam sobie pozwolić na pójście do weterynarza ( była to środa). DO wet poszłam w piątek. WóWczas " pęcherz" był wielkości połowy głowy szczurki. Znów usg i to samo.. ani żadnych zmian w brzuszku, ani nic.. jedynie skóra była bardziej napięta.
Znów dostała wit K.
Wróciłyśmy do domu i w ciągu ok pół godziny szczur zaczął mi " schodzić"..
słaniała się była bardzo słaba, co chwila zasypiała.. strasznie zrobiła się zimna.
Podejrzewałam zapaść, więc szybko w samochód i do wet.
W tym czasie, " pęcherz" napełnił się tak przez te pół godziny, jak przez tamten okres, ok 2ch tygodni.
Szczurzą reanimację sobie daruję, ale najważniejsze, że się udało.. a na prawdę niewiele brakowało..
Miała zrobione też rtg, ale nie wykazało żadnych zmian ani nieprawidłowości.
Wetka stwierdziła, że skoro tak szybko wypełnił się owy "pęcherz" krwią, to musi to być naczyniak. powiedziała też, że sugeruje więcej nie upuszczać z tego krwi.. że najgorsze co teraz może się wydarzyć, to to, że " pęcherz" pęknie i po prostu w którymś momencie trzeba będzie ją uśpić..
To miało miejsce w piątek..
Wczoraj Wypłoszynka prawie cały dzień spała.. widać, że robienie kupy jest dla niej problemem, ale nie piszczy. dzielnie robi. Poza tym je, pije, chodzi ( zawsze była szczurzym adhd, ale itak się cieszę że chodzi i zwiedza) " jak na szczudłąch" bo niestety "pęcherz" wciąż rośnie i wypełnia się krwią.. Od piątku do soboty urósł tak o 1/3 ale między wczoraj a dzisiaj , nie widzę zbyt dużej różnicy.. martwi mnie, że skóra jest strasznie napięta,tak, że "pęcherz" już nie jest miękki, tylko twardy.. skóra wręcz się świeci..
Bardzo proszę o rady, co zrobić, żeby jej pomóc..
jedna z użytkowniczek, zasugerowała, że może po prostu pękło jej jakieś naczynie krwionośne..
no ale czy wówczas trwałoby to tak długo?
nie chcę usypiać Wypłoszynki, bo ma olbrzymią wolę życia.. nie wygląda, żeby TO ją bolało.. tylko czasem się tym zainteresuje i poliże..