Postępów... niestety brak
Było jedno spotkanie na neutralu - Dix, czyli obecnie Ifryt (a przez mojego brata zwany Łiszi, bo on uważa go za łysego
![Roll Eyes ::)](./images/smilies/rolleyes.gif)
) oraz MiniMysza, z chwilową obecnością Glukozy (jako stabilniejszej zdrowotnie z moich rekonwalescentek). I generalnie... marnie. Ifryt biega sobie, czasami podejdzie, spróbuje powąchać - a Jaśmin zamieniona w jedną wielką napuszoną kulkę praktycznie nie rusza się z miejsca, chyba, że podejdę - wtedy leci w moją stronę. Młody ją przeraża niesamowicie, on zaś nie zdaje sobie z tego kompletnie sprawy. Kilka razy podszedł do niej, chwila bezruchu, później powoli-powoli kładł pyszczek na jej karku, po chwili chciał ją poiskać - co ona uznawała za atak i zaczynała się kotłowanina. Później Ifryt ignorował, Jaśmin puszyła w jednym miejscu. Dałam Luśkę, Mini się trochę uspokoiła, ale Glukoza się stresowała i puszyła, po jednym kotłowaniu zabrałam staruszkę. Po jakimś czasie stwierdziłam, że tak to nigdy się nie dogadają, i zmniejszyłam przestrzeń do transportera. No i tam to samo, kotłowanie, Jaśmin zarobiła kilka dziabów, Ifryt podrapany... nie winię go, on nie zachowuje się agresywnie, to raczej zachowanie Mini mnie dziwi.
Teraz jesteśmy na etapie wymiany szmatek i poznawania nawzajem swoich klatek, Jaśmin nadal udaje chomika...
Szkoda mi młodego, on ma tyle energii i chętnie by się bawił, tylko nie ma z kim
Pokażę wam kotłowanie z Luśką, bo akurat to mi się nagrało - po tym podchodził ostrożniej do Mini
http://vid552.photobucket.com/albums/jj ... t4qdhk.mp4