Re: Mojego życia Chłopcy... ;)
: czw lis 03, 2011 5:56 pm
Korzystając z chorobowego i dość ładnego słoneczka za oknem postanowiłam się dzisiaj wziąć za te obiecane zdjęcia.
Nie było to niestety łatwe ponieważ kaszlę jak stary gruźlik (mam zapalenie oskrzeli...), a to natomiast nie sprzyja w utrzymaniu szczurów w bezruchu....
Przede wszystkim nastawiłam się na fotografowanie Morta i Jeffreya, ich jeszcze tutaj nie oglądaliście. Dlatego też mają zdecydowanie więcej zdjęć niż reszta chłopaków.
Mort przy łączeniu ze stadem napsuł mi dość sporo krwi, mały panikarz, który nie dał się zdominować... Jednak dzisiaj jest już pełnoprawnym członkiem stada, który uwielbia opierać główkę o futrzaste kupry kolegów
Jeffrey natomiast zaskoczył mnie w przeciwną stronę... Tak szybkiego łączenia nigdy nie miałam...
Muszę zacząć od tego, że to on sam zdecydował, że u mnie zostaje. Ja miałam trochę cięższy wybór. Z ostatniej gromady tymczasów zostały mi 4 szczury - Miki, Alien i dwójka czarnuszków po Koko HF. Kredka zdecydowała się adoptować trójkę z nich nastawiając się na owe czarnuchy i któregoś ze starszych Chłopaków... Miałam 2 dni na podjęcie decyzji, który u mnie zostaje...
Zrobiłam coś czego nigdy wcześniej nie robiłam i pewnie nigdy więcej nie zrobię
Po kilku wspólnych wybiegach, po prostu wsadziłam wszystkie razem do klatki i ustaliłam, że pozostawię najbardziej wytrwałego... Miki i jeden z czarnuszków odpadli na starcie, więc pozostał Alien (do którego miałam słabość masakryczną :**) i właśnie Jeffrey... Aliena musiałam oddzielać ponieważ ciął się strasznie z moimi Chłopakami i generalnie był taki smutny... Czułam, że zostawiając go zrobiłabym mu krzywdę
Jeffrey natomiast... Rano podchodzę do klatki żeby zobaczyć co u Chłopaków słychać... Chłopacy jak zwykle na kupie w domku na dole klatki, tylko jeden taki samotny spał w polarowym domku na górze... Więc myślę sobie, biedny czarnuch tęskni za swoim stadem... Włożyłam rękę w polarki, głaszczę po nosku, wychyla się czarny nosek potwierdzający moje przypuszczenia... Wielkie było moje zdziwienie, kiedy za czarnym noskiem wyłoniły się wielkie słonikowe uszka Sokratesa
Jeffrey natomiast jak gdyby nigdy nic spał na kupie z resztą mojego stada wtulony pomiędzy Morta, a Vincenta
Esz... Rozpisałam się strasznie, więc koniec przynudzania i pora na fotki
Na starcie Mort i Jeffrey
Jeffreya niestety na zdjęciach mniej, ponieważ Chłopak ma motorek w dupce i większą część sesji biegał po mieszkaniu... Niestety na komodzie wyścielanej moją satynową pościelą za cholerę nie chciał siedzieć ;P
Teraz pora na zbiorcze zdjęcia całego stada
Sporo ich, jednak nie mogłam się zdecydować, które zamieścić, a skoro zdjęć dawno nie dodawałam...

Na sam koniec tzw. perełki, czyli...
"Lustereczko powiedz przecie..."

oraz "pucowanie łysola"

Nie było to niestety łatwe ponieważ kaszlę jak stary gruźlik (mam zapalenie oskrzeli...), a to natomiast nie sprzyja w utrzymaniu szczurów w bezruchu....
Przede wszystkim nastawiłam się na fotografowanie Morta i Jeffreya, ich jeszcze tutaj nie oglądaliście. Dlatego też mają zdecydowanie więcej zdjęć niż reszta chłopaków.
Mort przy łączeniu ze stadem napsuł mi dość sporo krwi, mały panikarz, który nie dał się zdominować... Jednak dzisiaj jest już pełnoprawnym członkiem stada, który uwielbia opierać główkę o futrzaste kupry kolegów

Jeffrey natomiast zaskoczył mnie w przeciwną stronę... Tak szybkiego łączenia nigdy nie miałam...
Muszę zacząć od tego, że to on sam zdecydował, że u mnie zostaje. Ja miałam trochę cięższy wybór. Z ostatniej gromady tymczasów zostały mi 4 szczury - Miki, Alien i dwójka czarnuszków po Koko HF. Kredka zdecydowała się adoptować trójkę z nich nastawiając się na owe czarnuchy i któregoś ze starszych Chłopaków... Miałam 2 dni na podjęcie decyzji, który u mnie zostaje...
Zrobiłam coś czego nigdy wcześniej nie robiłam i pewnie nigdy więcej nie zrobię


Jeffrey natomiast... Rano podchodzę do klatki żeby zobaczyć co u Chłopaków słychać... Chłopacy jak zwykle na kupie w domku na dole klatki, tylko jeden taki samotny spał w polarowym domku na górze... Więc myślę sobie, biedny czarnuch tęskni za swoim stadem... Włożyłam rękę w polarki, głaszczę po nosku, wychyla się czarny nosek potwierdzający moje przypuszczenia... Wielkie było moje zdziwienie, kiedy za czarnym noskiem wyłoniły się wielkie słonikowe uszka Sokratesa


Esz... Rozpisałam się strasznie, więc koniec przynudzania i pora na fotki

Na starcie Mort i Jeffrey










Jeffreya niestety na zdjęciach mniej, ponieważ Chłopak ma motorek w dupce i większą część sesji biegał po mieszkaniu... Niestety na komodzie wyścielanej moją satynową pościelą za cholerę nie chciał siedzieć ;P
Teraz pora na zbiorcze zdjęcia całego stada















Na sam koniec tzw. perełki, czyli...
"Lustereczko powiedz przecie..."




oraz "pucowanie łysola"


