Przedwczoraj Kid-Kid była na badaniach. Przez te piekielne upały zwylekałyśmy z tym trochę, ale kiedyś trzeba było iść. Kidusia dostała do koszyka woreczek z lodem owinięty polarem, koszyk przykryłam cienkim sweterkiem i dzięki temu dotarła do kliniki w doskonałęj formie.

(No, nie żebyśmy miały specjalnie daleko.

) Z RTG nie było problemu, metodę na przytrzymywanie szczura do zdjęcia mam już opracowaną. Kiedy czekałyśmy na wynik prześwietlenia, pani doktor (lek. wet. Renata Komsta, bardzo sympatyczna kobieta) zawołała mnie z Kid-Kid i zaczęła aparaturę do USG przygotowywać. Och, jak się mojemu szczuru (tak, pisownia celowa) nie podobało! Cały brzyszek w żelu miała wysmarowany i ktoś uciskał ją jakimś kawałkiem plastiku. Okropieństwo. Na szczęście okazało się, że nerki ma śliczne, serce pracuje, a jajniki są całkiem zdrowe. Podejrzane były te ostatnie, więc kamień spadł mi z serca.
A co do RTG, to opis był następujący:
Sylwetka serca powiększona, powiększone wątroba i śledziona (podorszenie w stosunku do zdjęcia z 17.11.05), średniego stopnia nacieczenie tkanki płucnej, pogrybiony rys. naczyniowy.
Czyli specjalnie dobrze nie jest, ale nie jest jeszcze tragicznie. Nacieczenie na płuckach jest bezpostaciowe i ponoć na nowotwór nie wygląda. Mała ma jeszcze jakąś malutką plamkę na śledzionie, ale nawet jeśli to jakiś guz, to póki co nie wygląda groźnie.
Kid-Kid w tej chwili dostaje Enrobioflox, Eres i Dexafort na te płucka (podejrzewany jest jakiś stan zapalny), Furosemid na odciągnięcie płynów z osierdzia, a do tego codziennie 3-4 krople Cebionu i 2-3 krople Combivitu (potrzebuje witaminy B, bo słabną jej tylne łapki). Poza tym oczywiście beta glukan. Po odstawieniu antybiotyków (oraz Eresu i Dexafortu - w jednym zastrzyku jej podaję) mała będzie dostawiać jeszcze 0,1mg Encortonu. Jutro idziemy na ostatnie konsultacje z dr Nowakiewicz i wracamy do Łodzi. Moją ulubioną lecznicę przenieśli spod mojego domu i jakichś 15 minut piechotą dalej, w dość nieprzyjemną okolicę. Żadnego zaufanego lekarza też nie mam. Ech, będzie niewesoło.
Ale z ciekawostek. W klinikach Akademii Rolniczej robią bardzo dobre RTG. Mają niezłą apatarurę i zawsze kliszy mammograficznej używają. Za szczura biorą 20zł (przynajmniej ode mnie, studentki AR). Problem w tym, że nie wydają zdjęcia - dostajesz sam opis. Zdjęcie wędruje do archiwum, bo tam niby do prac badawczych mają się przydać. Marny układ, bo mimo wszystko to lekarz prowadzący powinien sam obejrzeć prześwietlenie. Okazało się, że jest na to sposób (oprócz pożyczania zdjęcia, co sama praktykowałam - ale niechętnie dają). Otóż oni mają tam specjalny skaner i mogą przesyłać zdjęcia na maila. Zazwyczaj na maila samego weta, ale mnie wyślą wyniki badania Kidusi na mój adres. Dzięki temu nowy weterynarz w Łodzi będzie mógł zapoznać się z wynikami i lepiej zrozumieć sytuację. A ja będę miała dokumentację na twardym dysku. Fajne, nie?
