Ciągle myślę co by tu jej podać do jedzenia. Uważamy kładąc się, bo zaraz będzie Piii. Wchodzę do pokoju i odruchowo spoglądam na łóżko czekając na wychylający się łepek czy ruszającą się kołdrę. W myślach organizuję jutrzejszy dzień tak, by Mała nie była zbyt długo sama.
Ale to bez sensu. Od wczoraj jej nie ma a ja wciąż mam wrażenie, że jest. Moje myśli krążą wokół niej. Wiem, że potrzeba czasu, żeby odzwyczaić się od obecności swojego pupila. Dojrzałam do tej decyzji, żeby pomóc jej odejść. Żałuje i nie żałuje. Bo mogłaby tu być z nami nadal, ale kosztem męczenia się. Skóra przy guzach była przeźroczysta, widziałam te dziady. Do końca się trzymała, co nieco dziabnęła do jedzonka, przyszła się poprzytulać. Ostatnią noc spała u mnie pod koszulką, później położyła się przy twarzy. Każdego wieczoru włączała się w niej przytulanka.
Mam wrażenie, że była gotowa. Mąż był z nią do końca. Mówił, że była spokojna i tak odeszła. Już tuli się do innego futra, albo otula łysolka. Za 11 dni obchodzilibyśmy okrągłą 2 rocznicę adopcji, ale nie to jest ważne. Ważne jest to jaki dom jej daliśmy. Dużo ciepła, miłości. Chciałam jak najlepiej, zawsze.
Właśnie, te pierwsze pożegnania przeżywałam tak bardzo, to były takie emocje, wręcz czułam się tak jakby już nic gorszego nie mogło nadejść. Z każdą kolejną śmiercią nie było łatwiej, ale moje myśli jakby ukierunkowywały się w inną stronę- tą radośniejszą. Mąż zawsze mi powtarzał, że mam patrzeć na to ile dobrego im dałam. Tak robię.
I mimo, że serce boli to cieszę się, bo wiem, że Rubi miała u nas po prostu dobrze.
Bardzo mi jej brakuje, bardzo. Ale czuję, że to była słuszna decyzja.
Tak naprawdę chcę ją z powrotem.
Po 5 latach kończę tą przygodę. Wiele pięknych i smutnych chwil za mną. Radość przeplatana łzami.
Wiecie jak pusto jest bez tych pyszczków, łapek, ogonków? Jak cicho? Tak jeszcze nie było.
Od wczoraj już nic nie jest takie jak zawsze.
Wszystkim dziękuję za to, że byliście z nami!
Zwłaszcza Tobie Unipaks. Byłaś od początku, zawsze z dobrą radą, ciepłym słowem. Dziękuję :*
Uch, jest ciężko. To co piszę to jakaś forma pożegnania.
Moje serce jest skradzione przez 12 szczurów i dwoje dzieci
Do zobaczenia z Wami. Wierzę, w to, że po odejściu jesteśmy z tymi kogo kochaliśmy, kimkolwiek by te stworzenia nie były. Może i głupie ale to pozwala mi normalnie funkcjonować i nie bać się śmierci.
Mam nadzieję wrócić tu kiedyś
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)