Rekonwalescencja Vlada to ciąg akcji i reakcji – niemiłych obu stron uczestniczących - niestety nieszczęśliwy pacjent czasami zawziętym bywa w powiększaniu swojej niedoli. Dwa dni po zszyciu Vladzisko zaczęło się nadmiernie kikutem interesować, w wyniku czego upuściło z niego nieco krwi - naturalnie napytało sobie kołnierza.
Naruszona została kota godność osobowa, więc w odpowiedzi urządził strajk głodowy, co z kolei spowodowało konieczność kłucia pacjenta...
Obecnie jesteśmy na etapie jeszcze lekko naburmuszonego „będę grzeczny”
Pokładamy nadzieję, że ta deklaracja zakończy dalsze perypetie
Na szczęście kot powoli dochodzi do siebie. Zniknął przykurcz miednicy i kulenie. Jest już w stanie wskakiwać na tapczan. Zadrapania w okolicach głowy wygoiły się, zostały białe placki, które kiedyś zarosną. Co nie mniej ważne Vlad powraca do równowagi psychicznej, pierwsze dni to nie tylko otumanienie bólem, ale i trauma po wypadku – kot właściwie tylko tulił się, kulił i spał. Na próżno Gudrun osaczała go swoją osobą – nie pozwalaliśmy jej go trącać, to choćby pozorowała ataki na fotel lub tapczan na którym akurat leżał - nie uzyskała od niego żadnej reakcji.
Teraz Vladowi zdarza już się głośno pod drzwiami zastanawiać, kiedy zostanie wypuszczony na dwór. Ale figa z makiem - przed całkowitym zrośnięciem i końcem antybiotyków – na pewno nie zostanie.
Do szczupakowa przybyła nareszcie klato-szafa royalem zwana – i cóż ... nie polubiliśmy się specjalnie
Ale trzeba przyznać, że dziewczynki dosłownie pochłonęła. Po 10 minutach śmigały po niej jak po swojej (również po stronie zewnętrznej - z latającymi skrzydłami drzwiczek włącznie, co moją awersję tym bardziej pogłębia

) i wydają się szczerze kontente. Tylko kiedy przystanie – taki agucior – wygląda w tym ogromie przestrzeni jak myszka ...
Zdjęć póki co nie ma, bo obecne zagospodarowanie jest bardzo ubogie, a wena jakoś nie przychodzi

Zrobię jak będzie się czym pochwalić
Ale - jest trochę „zielonych”:
dociekliwy Asłanucha - skąd się bierze roślinka

:
wiosna przyszła
