
Lotta, Lotka, Mamuśka, i w końcu Locianka.
Jak przystało na bardzo inteligentną Martę, nie pamiętam kiedy kupiłam Lottę z zoologa... Było to początkiem kwietnia, przyjęłam 10.04.2008r, bo Locianka u mnie nie zaciążyła, a ze złoologa ją wzięłam w stanie błogosławieństwa... Lotka nie wiadomo dlaczego, miała zaokrąglony brzuszek. Pewnego razu przed snem poszłam znowu próbować jakoś (ofc, nie wiedziałam jeszcze o forum, wtedy kierowałam się radami z książki M.J. Gorazdowskiego...) oswoić. Tej nocy dopiero mi zaufała. Głaskałam ją po brzuszku, i wyczułam wyraźnie ruchy.. Zaczęłam się przyglądać, i wertować kolejne strony książki. Jako, że owa mi nic nie pomagała, wlazłam na komputer i wystukałam w google 'szczury'. Zobaczyłam link do owego forum.. Od razu zabrałam się za czytanie działu "objawy i leczenie".. Jednak niewiele pasowało do mojej Locianki. Potem mnie olśniło. Podeszłam do klatki, wyjęłam Lociankę, puściłam na łóżko. Miała bardzo 'wybuchowy' brzusio, zaglądnęłam do klatki; ogromne piękne gniazdo, z góry jakby kominek, ułatwiający oddychanie, lekko przesunęłam mocną konstrukcję, od środka bardzo pojemne, w jednym kąciku upchane całoroczny zapas jedzenia. Moje przypuszczenie chyba okazało się trafne: CIĄŻA! I tak powiesiłam Lociance trzy poidełka 300ml, jakby była spragniona przed czy po porodzie. O pierwszej w nocy gotowałam jajko, ryż i kaszę gryczaną, na szczęście nikogo nie obudziłam. Jednak z głową na klatce zasnęłam, zaraz po przyniesieniu jedzonka, około 1:30.. Obudziłam się z dziwnego snu.. Słyszałam straszne piski. Obudziłam się.. myślałam 'nie możliwe..

hm. Może jakieś zdjęcia teraz:



Coś więcej o Lociance, a mniej o jej dzieciach i porodzie

Wg. Pani z zoologa, Locianka była tam z pewnym samcem (który jest chory i na zapleczu, i wydaje mi się, że teraz to mój Dżinuś, ale o nim to już inna historia będzie niebawem..

Lotta była wspaniałą alfą, taką jaką jest teraz Aluzja. Mam wrażenie, że Locianka uczyła ją, widziała od początku w niej potencjał, bardzo przypomina mi zachowaniem Lociankę.. gracja, dostojność, odpowiedzialność, i duża miłość do stada, tak ogromne poświęcenie, jednak zaufania nieco mniej niż miała do mnie Lotta. Tak więc, Aluzyj stopniowo się zmieniała, a Lotka kiedy uznała, że Alu jest gotowa przejąć stanowisko, odeszła spokojnie wtulona w stado. To było coś niesamowicie bolesnego, trudnego, niespodziewanego i wspaniałego. Dlaczego wspaniałego? Bo Lotka odeszła z uśmiechem na pyszczku.. Tak, z pięknym uśmiechem, wtulona w osowiałe stado, jej stado.
I tak każde moje stado, będzie zawsze jej stadem. Na zawsze, na wieczność. Jej zwyczaje przejęła Aluzja, a Aluzyjoza przekaże je dalej, jestem tego pewna. Tylko z tym, że Aluzyj uczy wszystkich, ale gdy zauważy prawdziwy potencjał, zabierze się za naukę tego szczuraka. Jestem tego pewna w stu procentach.
Bolesną datą na zawsze pozostanie : 21.11.2008. Tym bardziej, że wszystko ustało. Wszystko. Była zdrowa, szczęśliwa. Troszkę zdjęć dla osłody:



Niedługo o Tajdze i Milciaku.