Moje łobuziaki
Moderator: Junior Moderator
Regulamin forum
Zanim zadasz pytanie, sprawdź w "Szukaj ..." czy odpowiedź nie została już udzielona!
Wyszukiwarka jest w każdym dziale (zaraz poniżej tego ogłoszenia) , a także u góry po prawej.
Jeśli chcesz wyszukać wyraz 3literowy, pamiętaj o dodaniu * na końcu
Zanim zadasz pytanie, sprawdź w "Szukaj ..." czy odpowiedź nie została już udzielona!
Wyszukiwarka jest w każdym dziale (zaraz poniżej tego ogłoszenia) , a także u góry po prawej.
Jeśli chcesz wyszukać wyraz 3literowy, pamiętaj o dodaniu * na końcu
Moje łobuziaki
No to dziś kilka (dosłownie) nowych fotek. Zrobiłam sporo zdjęć ale niestety tylko kilka się nadaje. Nie ma to jak ruchliwe bestie.
Mamy nowego domownika. Nazywa się Spider.
Athanasius i Spider
Znowu maluchy
Spider
Arvin
Brutal uciekający przed Athanasiusem
Zdziś i chrupek
Mamy nowego domownika. Nazywa się Spider.
Athanasius i Spider
Znowu maluchy
Spider
Arvin
Brutal uciekający przed Athanasiusem
Zdziś i chrupek
Moje łobuziaki
Sliczne kapturasie, ja strasznie uwielbiam kapturki...ehhh :zakochany:
Moje łobuziaki
Esti, a rosnął w oczach jeszcze pamiętam jak Arvinek był malutki a teraz największy się zrobił :shock:
Moje łobuziaki
Mam problem, zastanawiam się czy kastrować Zdzisia czy nie. Nie wiem czy od tego zrobi się mniej agresywny w stosunku do innych szczurów, bo naprawdę szkoda mi patrzeć jak siedzi sam w klatce. Naprawdę nie wiem już co mam zrobić. Liczę na waszą pomoc i dobre rady
-
- Posty: 1868
- Rejestracja: pn sie 30, 2004 9:40 pm
- Kontakt:
Moje łobuziaki
[quote="Karen"]Mam problem, zastanawiam się czy kastrować Zdzisia czy nie. Nie wiem czy od tego zrobi się mniej agresywny w stosunku do innych szczurów, bo naprawdę szkoda mi patrzeć jak siedzi sam w klatce. Naprawdę nie wiem już co mam zrobić. Liczę na waszą pomoc i dobre rady [/quote]
Najczęściej w takich przypadkach kastracja pomaga, a czasami takie nastawienie do innych samców wynika jednak z temperamentu i usposobienia niż burzy hormonów
Ja najprawdopodobniej bym się zdecydowała, ale nie możesz zapominać, że kastracja też może nieść ze sobą pewne ryzyko...
Najczęściej w takich przypadkach kastracja pomaga, a czasami takie nastawienie do innych samców wynika jednak z temperamentu i usposobienia niż burzy hormonów
Ja najprawdopodobniej bym się zdecydowała, ale nie możesz zapominać, że kastracja też może nieść ze sobą pewne ryzyko...
['] Kubuś ['] Groszek ['] Gucio ['] Pan Przytulak
Moje łobuziaki
o ryzyku wiem, jestem świadoma. Ostatnio nawet rozmawiałam z moją rodzicielką. Mówiła mi, że jeżeli jest choć cień szansy, że kastracja pomoże, to nawet nie będę musiała swoich pieniędzy ruszać. Jej też jest szkoda patrzeć na samotnego Zdzisia. A zanim go wzięłam, to sechmet mówiła, że jest spokojny i przyjaźnie nastawiony. Nie wiem co mu odbiło u mnie. Szkoda, że tak mało osób zagląda do tego tematu, bo naprawdę potrzebuję rady kilku osób, opinii, które pomogłyby mi podjąć decyzję.
Dziękuję jelczu za odzew
Dziękuję jelczu za odzew
-
- Posty: 1868
- Rejestracja: pn sie 30, 2004 9:40 pm
- Kontakt:
Moje łobuziaki
No cóż, mieliśmy taki przypadek, że przygarnęliśmy prawie a może i już dorosłego, łagodnego samca, który dopiero od spotkania z innym samcem stał się agresywny w stosunku do szczurów i do ludzi.
Jeśli mama jest również za tym i cię wspiera, a poza tym- mieszkasz w Warszawie i masz tam naprawdę świetnych wetów, dlatego ja bym się zdecydowała, ale bardzo uważnie dobierając lecznicę. Jeśli osobiście dopilnujesz by narkoza była wziewna i dobrze dawkowana, to - w końcu kastracja jest prostym zabiegiem- powinno się udać. Z tego, co widzę, np. sachma jest raczej zadowolona z kastracji Bandyty.
Jeśli mama jest również za tym i cię wspiera, a poza tym- mieszkasz w Warszawie i masz tam naprawdę świetnych wetów, dlatego ja bym się zdecydowała, ale bardzo uważnie dobierając lecznicę. Jeśli osobiście dopilnujesz by narkoza była wziewna i dobrze dawkowana, to - w końcu kastracja jest prostym zabiegiem- powinno się udać. Z tego, co widzę, np. sachma jest raczej zadowolona z kastracji Bandyty.
['] Kubuś ['] Groszek ['] Gucio ['] Pan Przytulak
Moje łobuziaki
Ja jeżeli bym miała kastrować Zdzisia to u Wojtyś albo w Oazie. Chociaż do Wojtyś mam bliżej od mojego ukochanego. Z drugiej strony do Bieleckiego w sumie mam najbliżej.
Jelczy, Zdzisiu był trzymany z innymi szczurkami u sechmet. Nawet przywiozła Zdzisia z jeszcze jednym szczurkiem dla gryzaj. Więc już sama nie wiem czy to reakcja na innych samcoli czy po prostu coś mu innego odbiło
Jelczy, Zdzisiu był trzymany z innymi szczurkami u sechmet. Nawet przywiozła Zdzisia z jeszcze jednym szczurkiem dla gryzaj. Więc już sama nie wiem czy to reakcja na innych samcoli czy po prostu coś mu innego odbiło
Moje łobuziaki
i co tam u psotkikow? :hihi:
podjeliscie jakas decyzje co do Zdzisia?
podjeliscie jakas decyzje co do Zdzisia?
Moje łobuziaki
U paskud dobrze stadko mi się powiększyło dwa łobuzy nie mają jeszcze imienia, bo jakoś nie mogę wymyśleć jutro może trochę zdjęć porobię i dam tutaj
Co do Zdzisia to się jeszcze waham. Sama nie wiem co zrobić. W poniedziałek jadę do Wojtyś bo mi coś Aresik zaczyna gadać, to przy okazji może z nią na ten temat pogadam.
LuLu, co byś na moim miejscu zrobiła? Tak się pytam bo szukam jakiegoś poparcia decyzji o kastracji lub odwiedzienia mnie od tego jeżeli to zły pomysł.
Co do Zdzisia to się jeszcze waham. Sama nie wiem co zrobić. W poniedziałek jadę do Wojtyś bo mi coś Aresik zaczyna gadać, to przy okazji może z nią na ten temat pogadam.
LuLu, co byś na moim miejscu zrobiła? Tak się pytam bo szukam jakiegoś poparcia decyzji o kastracji lub odwiedzienia mnie od tego jeżeli to zły pomysł.
Moje łobuziaki
Karen, ja w zaden sposob nie chce Cie namawiac do kastracji. Nie chce pozniej przyjmowac odpowiedzialnosci, ktore idzie razem z taka pomoca w podejmowaniu decyzji.
Wazne bys porownala sobie plusy i minusy jakie niosa za soba te dwie opcje (kastrowac lub nie) i wybrala ta po stronie ktorej jest wiecej pozytow w stosunku do negatywow.
Ja od kiedy mam szczury to kastrowalam 3, z czego jeden tego nie przezyl. I wierze w slusznosc moich decyzji. Dla Lejka miala to byc jedyna szansa na w miare normalne zycie i mysle, ze gydym miala po raz drugi podobna sytuacje to zrobilabym to samo. U Dantego sytuacja nie byla tak ekstremalna (byl agresywny tylko w stosunku innych szczurow, dla ludzi byl przylepa) i ciesze sie, ze sie zdecydowalam. Dantemu wyraznie szkodzila samotnosc (widac jak szczur cierpi kiedy nie ma innego szczura do przytulania) a nie dalo sie go nigdy polaczyc z innym samcem (a probowalam juz chyba wszystkiego :roll: ). Po kastracji zamieszkal z dziewczynami (choc i z chlopakami wierze, ze by sie go dalo polaczyc) i stworzyli bardzo zgrane stado. Dante wyraznie byl zadowolony z tego co sie stalo.
Ja na Twoim miejscu bym podjelo to ryzyko i ciachala... ale mysle, ze przede wszystkim musisz zrobic to co Ty uwazasz za sluszne.
Wazne bys porownala sobie plusy i minusy jakie niosa za soba te dwie opcje (kastrowac lub nie) i wybrala ta po stronie ktorej jest wiecej pozytow w stosunku do negatywow.
Ja od kiedy mam szczury to kastrowalam 3, z czego jeden tego nie przezyl. I wierze w slusznosc moich decyzji. Dla Lejka miala to byc jedyna szansa na w miare normalne zycie i mysle, ze gydym miala po raz drugi podobna sytuacje to zrobilabym to samo. U Dantego sytuacja nie byla tak ekstremalna (byl agresywny tylko w stosunku innych szczurow, dla ludzi byl przylepa) i ciesze sie, ze sie zdecydowalam. Dantemu wyraznie szkodzila samotnosc (widac jak szczur cierpi kiedy nie ma innego szczura do przytulania) a nie dalo sie go nigdy polaczyc z innym samcem (a probowalam juz chyba wszystkiego :roll: ). Po kastracji zamieszkal z dziewczynami (choc i z chlopakami wierze, ze by sie go dalo polaczyc) i stworzyli bardzo zgrane stado. Dante wyraznie byl zadowolony z tego co sie stalo.
Ja na Twoim miejscu bym podjelo to ryzyko i ciachala... ale mysle, ze przede wszystkim musisz zrobic to co Ty uwazasz za sluszne.
Moje łobuziaki
LuLu, ja jestem właściwie pewna, że chcę spróbować z kastracją. Szkoda mi białasa jak sam w klatce siedzi. Może dzięki kastracji będzie mniej agresywny. Zdaję sobie sprawę z ryzyka i że najprawdopodobniej będę musiała całą noc przy nim czuwać, ale uważam że jest to warte tego, jeżeli ma to pomóc w jego oswojeniu.
Jeszcze zaznaczę, że Zdziś ostatnio zaczął pozwalać mi na wkładanie ręki do klatki
A jutro jak zdjęcia porobię, to pewnie będę potrzebowała jakichś pomysłów na imiona dla maluchów
Jeszcze zaznaczę, że Zdziś ostatnio zaczął pozwalać mi na wkładanie ręki do klatki
A jutro jak zdjęcia porobię, to pewnie będę potrzebowała jakichś pomysłów na imiona dla maluchów
Moje łobuziaki
A więc tak. U maluchów lepiej. Jeszcze troszkę kichają i zdaża im sie gadać ale jest lepiej. Jeżeli inhalacje nie przyniosą należytego efektu, to zaczniemy antybiotyk podawać, chociaż mam nadzieję, że to nie będzie konieczne.
A tak pozytywnych wieści to mamy dwóch nowych domowników Akio (to małe rudawe:P) oraz Ayarka. Maluchy mają się świetnie. Brykają niesamowicie. Ayar dostał ksywkę "skoczek" lub jak kto woli "kangurek", a to dlatego, że jak się go na ręce bierze to nie patrzy jak wysoko jest, tylko skacze. A skubaniec szybki jak żaden inny Reszta stadka ma się również dobrze, no może poza tym przeziębieniem, ale jesteśmy na dobrej drodze
A teraz kilka fotek
Akio i Athanasius
dupcia Arvina i Athan
Ares, Akio i Athanasius
Złapany na myciu
słodki pysio
Arvin-złodziejaszek numer 2
Brutal
mały śpioch
Aresik
zadek Brutala i Akio
No i to by było tyle na dziś
A tak pozytywnych wieści to mamy dwóch nowych domowników Akio (to małe rudawe:P) oraz Ayarka. Maluchy mają się świetnie. Brykają niesamowicie. Ayar dostał ksywkę "skoczek" lub jak kto woli "kangurek", a to dlatego, że jak się go na ręce bierze to nie patrzy jak wysoko jest, tylko skacze. A skubaniec szybki jak żaden inny Reszta stadka ma się również dobrze, no może poza tym przeziębieniem, ale jesteśmy na dobrej drodze
A teraz kilka fotek
Akio i Athanasius
dupcia Arvina i Athan
Ares, Akio i Athanasius
Złapany na myciu
słodki pysio
Arvin-złodziejaszek numer 2
Brutal
mały śpioch
Aresik
zadek Brutala i Akio
No i to by było tyle na dziś
Moje łobuziaki
Czytałam kiedyś artykół o oswajaniu dorosłego ogonka, który był okropnie traktowany przez poprzedniego właściciela. Metoda polegała na oswajaniu poprzez jedzenie.
Najpierw przez dwa dni nie dostał jedzenia w ogóle (tylko wodę) i jak zgłodniał to nowy właściciel podał kilka ziarenek na dłoni, tak aby szczur musiał podejść do dłoni i wziąć jedzenie. Długo trzeba było czekać, ale w końcu głód zwyciężył. Po kilku dniach takich zabiegów zaczęło się stopniowe odsuwanie dłoni coraz dalej od szczura i jednocześnie coraz bliżej wyjścia z klatki. Po jakiś 3 tygodniach chyba zmieniono karmę na bardziej płynną, typu jogurt, czy gerber, żeby zwierzak musiał dłużej jeść i przebywać koło człowieka. Jak już udał się ten manewr, to podczas podawania jedenia następowały próby głaskania.
I tak krok po kroku udało się wywabić szczura z klatki, potem na stół (gdzie stała klatka), potem na ramię i na kolana.
Podobno szczurek był tak nieufny, że oswajanie trwało ze 2 miesiące, ale oczywiście kolejne postępy i efekt końcowy wynagradzają wszystkie trudy
Nie wiem czy taki sposób sprawdzi się u Zdzicha, ale może znając go będziesz mogła odpowiednio zmodyfikować metodę i jakoś pójdzie? Przynajmniej Ciebie by nie gryzł.
Na pewno życzę Ci ogromu cierpliwości i mocno trzymam kciuki
P.S. Ja też mam jedną taką wściekliznę - Gucię - i nie mam już pomysłu jak ją połączyć z resztą dziewczyn... :?
Najpierw przez dwa dni nie dostał jedzenia w ogóle (tylko wodę) i jak zgłodniał to nowy właściciel podał kilka ziarenek na dłoni, tak aby szczur musiał podejść do dłoni i wziąć jedzenie. Długo trzeba było czekać, ale w końcu głód zwyciężył. Po kilku dniach takich zabiegów zaczęło się stopniowe odsuwanie dłoni coraz dalej od szczura i jednocześnie coraz bliżej wyjścia z klatki. Po jakiś 3 tygodniach chyba zmieniono karmę na bardziej płynną, typu jogurt, czy gerber, żeby zwierzak musiał dłużej jeść i przebywać koło człowieka. Jak już udał się ten manewr, to podczas podawania jedenia następowały próby głaskania.
I tak krok po kroku udało się wywabić szczura z klatki, potem na stół (gdzie stała klatka), potem na ramię i na kolana.
Podobno szczurek był tak nieufny, że oswajanie trwało ze 2 miesiące, ale oczywiście kolejne postępy i efekt końcowy wynagradzają wszystkie trudy
Nie wiem czy taki sposób sprawdzi się u Zdzicha, ale może znając go będziesz mogła odpowiednio zmodyfikować metodę i jakoś pójdzie? Przynajmniej Ciebie by nie gryzł.
Na pewno życzę Ci ogromu cierpliwości i mocno trzymam kciuki
P.S. Ja też mam jedną taką wściekliznę - Gucię - i nie mam już pomysłu jak ją połączyć z resztą dziewczyn... :?
I am not from your tribe.
Moje łobuziaki
Nie wiem czu u Zdzisia takie podawanie jedzonka na ręku to dobry pomysł prędzej ugryzie niż weźmie chociaż powiem, że na moją rękę już się tak nie rzuca. Będziemy dalej próbować. Mamy przynajmniej do października