Strona 3 z 18
Moje łobuziaki
: wt maja 16, 2006 9:38 pm
autor: Karen
No to dziś kilka (dosłownie) nowych fotek. Zrobiłam sporo zdjęć ale niestety tylko kilka się nadaje. Nie ma to jak ruchliwe bestie.
Mamy nowego domownika. Nazywa się Spider.
Athanasius i Spider
Znowu maluchy
Spider
Arvin
Brutal uciekający przed Athanasiusem
Zdziś i chrupek 
Moje łobuziaki
: śr maja 17, 2006 12:29 pm
autor: ESTI
Sliczne kapturasie, ja strasznie uwielbiam kapturki...ehhh :zakochany:
Moje łobuziaki
: śr maja 17, 2006 9:08 pm
autor: Karen
Esti, a rosnął w oczach

jeszcze pamiętam jak Arvinek był malutki a teraz największy się zrobił :shock:
Moje łobuziaki
: pt maja 26, 2006 12:22 pm
autor: Karen
Mam problem, zastanawiam się czy kastrować Zdzisia czy nie. Nie wiem czy od tego zrobi się mniej agresywny w stosunku do innych szczurów, bo naprawdę szkoda mi patrzeć jak siedzi sam w klatce. Naprawdę nie wiem już co mam zrobić. Liczę na waszą pomoc i dobre rady

Moje łobuziaki
: pt maja 26, 2006 3:02 pm
autor: pomarańczowy jelcz
[quote="Karen"]Mam problem, zastanawiam się czy kastrować Zdzisia czy nie. Nie wiem czy od tego zrobi się mniej agresywny w stosunku do innych szczurów, bo naprawdę szkoda mi patrzeć jak siedzi sam w klatce. Naprawdę nie wiem już co mam zrobić. Liczę na waszą pomoc i dobre rady [/quote]
Najczęściej w takich przypadkach kastracja pomaga, a czasami takie nastawienie do innych samców wynika jednak z temperamentu i usposobienia niż burzy hormonów
Ja najprawdopodobniej bym się zdecydowała, ale nie możesz zapominać, że kastracja też może nieść ze sobą pewne ryzyko...
Moje łobuziaki
: sob maja 27, 2006 10:25 pm
autor: Karen
o ryzyku wiem, jestem świadoma. Ostatnio nawet rozmawiałam z moją rodzicielką. Mówiła mi, że jeżeli jest choć cień szansy, że kastracja pomoże, to nawet nie będę musiała swoich pieniędzy ruszać. Jej też jest szkoda patrzeć na samotnego Zdzisia. A zanim go wzięłam, to sechmet mówiła, że jest spokojny i przyjaźnie nastawiony. Nie wiem co mu odbiło u mnie. Szkoda, że tak mało osób zagląda do tego tematu, bo naprawdę potrzebuję rady kilku osób, opinii, które pomogłyby mi podjąć decyzję.
Dziękuję jelczu za odzew

Moje łobuziaki
: sob maja 27, 2006 10:44 pm
autor: pomarańczowy jelcz
No cóż, mieliśmy taki przypadek, że przygarnęliśmy prawie a może i już dorosłego, łagodnego samca, który dopiero od spotkania z innym samcem stał się agresywny w stosunku do szczurów i do ludzi.
Jeśli mama jest również za tym i cię wspiera, a poza tym- mieszkasz w Warszawie i masz tam naprawdę świetnych wetów, dlatego ja bym się zdecydowała, ale bardzo uważnie dobierając lecznicę. Jeśli osobiście dopilnujesz by narkoza była wziewna i dobrze dawkowana, to - w końcu kastracja jest prostym zabiegiem- powinno się udać. Z tego, co widzę, np. sachma jest raczej zadowolona z kastracji Bandyty.
Moje łobuziaki
: sob maja 27, 2006 10:51 pm
autor: Karen
Ja jeżeli bym miała kastrować Zdzisia to u Wojtyś albo w Oazie. Chociaż do Wojtyś mam bliżej od mojego ukochanego. Z drugiej strony do Bieleckiego w sumie mam najbliżej.
Jelczy, Zdzisiu był trzymany z innymi szczurkami u sechmet. Nawet przywiozła Zdzisia z jeszcze jednym szczurkiem dla gryzaj. Więc już sama nie wiem czy to reakcja na innych samcoli czy po prostu coś mu innego odbiło
Moje łobuziaki
: sob cze 03, 2006 11:17 am
autor: Lulu
i co tam u psotkikow? :hihi:
podjeliscie jakas decyzje co do Zdzisia?
Moje łobuziaki
: sob cze 03, 2006 8:49 pm
autor: Karen
U paskud dobrze

stadko mi się powiększyło

dwa łobuzy nie mają jeszcze imienia, bo jakoś nie mogę wymyśleć

jutro może trochę zdjęć porobię i dam tutaj

Co do Zdzisia to się jeszcze waham. Sama nie wiem co zrobić. W poniedziałek jadę do Wojtyś bo mi coś Aresik zaczyna gadać, to przy okazji może z nią na ten temat pogadam.
LuLu, co byś na moim miejscu zrobiła? Tak się pytam bo szukam jakiegoś poparcia decyzji o kastracji lub odwiedzienia mnie od tego jeżeli to zły pomysł.
Moje łobuziaki
: sob cze 03, 2006 9:22 pm
autor: Lulu
Karen, ja w zaden sposob nie chce Cie namawiac do kastracji. Nie chce pozniej przyjmowac odpowiedzialnosci, ktore idzie razem z taka pomoca w podejmowaniu decyzji.
Wazne bys porownala sobie plusy i minusy jakie niosa za soba te dwie opcje (kastrowac lub nie) i wybrala ta po stronie ktorej jest wiecej pozytow w stosunku do negatywow.
Ja od kiedy mam szczury to kastrowalam 3, z czego jeden tego nie przezyl. I wierze w slusznosc moich decyzji. Dla Lejka miala to byc jedyna szansa na w miare normalne zycie i mysle, ze gydym miala po raz drugi podobna sytuacje to zrobilabym to samo. U Dantego sytuacja nie byla tak ekstremalna (byl agresywny tylko w stosunku innych szczurow, dla ludzi byl przylepa) i ciesze sie, ze sie zdecydowalam. Dantemu wyraznie szkodzila samotnosc (widac jak szczur cierpi kiedy nie ma innego szczura do przytulania) a nie dalo sie go nigdy polaczyc z innym samcem (a probowalam juz chyba wszystkiego :roll: ). Po kastracji zamieszkal z dziewczynami (choc i z chlopakami wierze, ze by sie go dalo polaczyc) i stworzyli bardzo zgrane stado. Dante wyraznie byl zadowolony z tego co sie stalo.
Ja na Twoim miejscu bym podjelo to ryzyko i ciachala... ale mysle, ze przede wszystkim musisz zrobic to co Ty uwazasz za sluszne.
Moje łobuziaki
: sob cze 03, 2006 9:59 pm
autor: Karen
LuLu, ja jestem właściwie pewna, że chcę spróbować z kastracją. Szkoda mi białasa jak sam w klatce siedzi. Może dzięki kastracji będzie mniej agresywny. Zdaję sobie sprawę z ryzyka i że najprawdopodobniej będę musiała całą noc przy nim czuwać, ale uważam że jest to warte tego, jeżeli ma to pomóc w jego oswojeniu.
Jeszcze zaznaczę, że Zdziś ostatnio zaczął pozwalać mi na wkładanie ręki do klatki
A jutro jak zdjęcia porobię, to pewnie będę potrzebowała jakichś pomysłów na imiona dla maluchów

Moje łobuziaki
: śr cze 07, 2006 12:05 am
autor: Karen
A więc tak. U maluchów lepiej. Jeszcze troszkę kichają i zdaża im sie gadać ale jest lepiej. Jeżeli inhalacje nie przyniosą należytego efektu, to zaczniemy antybiotyk podawać, chociaż mam nadzieję, że to nie będzie konieczne.
A tak pozytywnych wieści to mamy dwóch nowych domowników
Akio (to małe rudawe:P) oraz
Ayarka. Maluchy mają się świetnie. Brykają niesamowicie. Ayar dostał ksywkę "skoczek" lub jak kto woli "kangurek", a to dlatego, że jak się go na ręce bierze to nie patrzy jak wysoko jest, tylko skacze. A skubaniec szybki jak żaden inny

Reszta stadka ma się również dobrze, no może poza tym przeziębieniem, ale jesteśmy na dobrej drodze
A teraz kilka fotek
Akio i Athanasius
dupcia Arvina i Athan
Ares, Akio i Athanasius
Złapany na myciu
słodki pysio
Arvin-złodziejaszek numer 2
Brutal
mały śpioch
Aresik
zadek Brutala i Akio
No i to by było tyle na dziś

Moje łobuziaki
: śr cze 07, 2006 8:02 am
autor: Viss
Czytałam kiedyś artykół o oswajaniu dorosłego ogonka, który był okropnie traktowany przez poprzedniego właściciela. Metoda polegała na oswajaniu poprzez jedzenie.
Najpierw przez dwa dni nie dostał jedzenia w ogóle (tylko wodę) i jak zgłodniał to nowy właściciel podał kilka ziarenek na dłoni, tak aby szczur musiał podejść do dłoni i wziąć jedzenie. Długo trzeba było czekać, ale w końcu głód zwyciężył. Po kilku dniach takich zabiegów zaczęło się stopniowe odsuwanie dłoni coraz dalej od szczura i jednocześnie coraz bliżej wyjścia z klatki. Po jakiś 3 tygodniach chyba zmieniono karmę na bardziej płynną, typu jogurt, czy gerber, żeby zwierzak musiał dłużej jeść i przebywać koło człowieka. Jak już udał się ten manewr, to podczas podawania jedenia następowały próby głaskania.
I tak krok po kroku udało się wywabić szczura z klatki, potem na stół (gdzie stała klatka), potem na ramię i na kolana.
Podobno szczurek był tak nieufny, że oswajanie trwało ze 2 miesiące, ale oczywiście kolejne postępy i efekt końcowy wynagradzają wszystkie trudy
Nie wiem czy taki sposób sprawdzi się u Zdzicha, ale może znając go będziesz mogła odpowiednio zmodyfikować metodę i jakoś pójdzie? Przynajmniej Ciebie by nie gryzł.
Na pewno życzę Ci ogromu cierpliwości i mocno trzymam kciuki
P.S. Ja też mam jedną taką wściekliznę - Gucię - i nie mam już pomysłu jak ją połączyć z resztą dziewczyn... :?
Moje łobuziaki
: śr cze 07, 2006 10:24 am
autor: Karen
Nie wiem czu u Zdzisia takie podawanie jedzonka na ręku to dobry pomysł

prędzej ugryzie niż weźmie

chociaż powiem, że na moją rękę już się tak nie rzuca. Będziemy dalej próbować. Mamy przynajmniej do października
