Znowu długa przerwa (może dlatego, że nie ma zainteresowania), znowu spore zmiany.
Nie mam już Mojszy, Kiełby i Mgiełki (jedna z małych).
Mojsza wcale nie furkała od przechłodzenia, leczyliśmy ją ponad dwa tygodnie i nic nie pomagało na nosek. Później zauważyliśmy lekkie przesunięcie żuchwy na jej prawą stronę. Było z nią coraz gorzej. Aż wyczuliśmy mały guzek na szyi - to on uciskał żuchwę i utrudniał oddychanie. Nie dało się tego operować, Mojszą musieliśmy uśpić, kiedy przestała się interesować otoczeniem...
Kiełba dożyła sędziwej starości i w pewnym momencie po prostu dała się pokonać przez swój wiek. Zasnęła ze spokojem na pyszczku i w cieple. Jako jedyna odeszła w odpowiednim dla siebie czasie.
Śmierć
Mgiełki była dla mnie równie niepotrzebna, jak śmierć Twojszej. Po prostu w pewnym momencie zakrztusiła się karmą, zaczęła się dusić i nie zdołaliśmy jej pomóc. To trwało kilka minut. Pamiętam, że był dzień dziecka. Odeszła jako dziecko...
Jej siostra za to jest najpiękniejszą panienką w stadzie. Często, gdy na nią patrzę, zastanawiam się, jaka byłaby Mgiełka.
Ale
Dańka to Dańka. Jej urok to nie tylko wygląd, ale też taka nieśmiałość grzecznej dziewczynki. Nie zrobi czegoś, bo uzna, że nie wypada. Często się płoszy do ucieczki, po czym zatrzymuje, by się zastanowić, czy już odegrała rolę przestraszonej. I nie wie, czy może już być znowu normalna, czy udawać dalej. W głębi duszy pewnie myśli, że jest dzikim szczurem
Oprócz Dańki, przygarnęłam trzy roczne szczurzyce, które na początku trzymały się tylko razem, a młode terroryzowały. Zastraszone maluchy potrafiły godzinami przesiadywać pod sufitem klatki, zawieszone na prętach i udawać, że są niewidzialne. A potem udawała już tylko Dańka, bo Mgiełki nie było. Z czasem zeszła na ściółkę i robiła salta, gdy ktoś ją zaatakował. Niedawno zauważyłam, że sama zaczyna się rządzić, widać musi odrobić stracone ambicje
Trzy szczurzyce nazywają się Bibi, Puki i Czami. Wszystkie są kochane, ale teraz się zrobiły jeszcze bardziej przewrotne
Bibi jest grubaską o brązowym futerku (chyba mink). Według chłopaka, udało mi się ją trochę odtłuścić, ale nie umiem ocenić, skoro mam ją na codzień. Jest też największą panikarą, która potrafi pod wpływem impulsu użyć agresji. W wakacje sprowokowała przez to bójkę, w wyniku której straciła jedno oczko. Od tamtego czasu nadrabia ten zmysł znacznie mocniejszym wąchaniem, co czasem głośno słychać. Taka Gruba Biba - Piratka...
Puki to wszędobylskie husky. Nie lubi miziania, jest to dla niej strata czasu. Imion im nie nadawałam, skoro tak je nazwała poprzednia właścicielka. Jednak trochę przekręcam, albo przezywam wedle koloru lub ich zachowania. Akurat biała to rozrabiająca małpa, która niczym do tej pory się nie przejmowała. No, dobra, raz się przestraszyła zapachu psa...
Czami jest czarna z białą plamą na długości całego brzucha. Jest ani płochliwa, ani nieśmiała, jednak szybko traci cierpliwość przy męczeniu przez człowieka, bo myśli, że zaraz się stanie coś złego. Lubi wrzeszczeć bez powodu
Nie wiem, o co chodzi, ale jedno uszko opada jej na bok od dłuższego czasu. Nie wydaje się tym przejmować, a dodaje uroku kłapouszka.
Ostatnim (piątym) szczurkiem z tej całej ferajny jest
mała, bezimienna. Znalazłam ją w ogłoszeniu jakiś miesiąc temu i dalej się mnie boi. Udało mi się ją połączyć z resztą stada, ale nie wydaje się być szczęśliwa wśród starszych szczurków. Tylko Dańka jej nie dręczy. Niestety, do oddania była tylko jedna i chyba poszukam dla niej towarzystwa w równie szczenięcym (wypłoszowatym) wieku. Wczoraj doszło do wypadku, gdy próbowała się wyrwać Bibie, a ta ją ugryzła. Mała szarpnęła wtedy mocniej i poważnie się przez to uszkodziła. Nie wiedziałam, że się pogryzły, ale słysząc piski, chciałam złapać je obie i pomóc w ustaleniu hierarchii (zmusić małą do oddania brzucha, bez możliwości ucieczki). Ale jak ją złapałam, to zobaczyłam krew, odwróciłam na plecy i było jeszcze więcej krwi z okolic pochwy... Jak przemyłam rivanolem(atak paniki) to zobaczyłam ubytek idący od pochwy w stronę odbytu. Im bardziej się wyrywała, tym bardziej krwawiło, więc wsadziłam ją do koszyka, by nie miała, gdzie biegać.
Dziś odwiedziłam weta, przeraziła się podobnie, jak ja, ale razem było łatwiej utrzymać szczurkę i ją obejrzeć. Na szczęście mięśnie wokół odbytu nie są uszkodzone i wydalanie działa sprawnie. Nie było też gorączki. Dostałam maść na rankę i zastrzyki, oraz dalej będę stosować Rivanol. Mała obecnie mieszka w chomiczówce i puszczam ją oddzielnie od dziewczyn. Nie wiem, jak długo będzie zdrowieć, ale rozważam znalezienie jej koleżanki w podobnym wieku. Wtedy mogłyby siedzieć we trzy, z Dańką.
Zdjęcia dam, jak dorwę aparat. Ale żyją, mają ręce, nogi, ogonki i są śliczne. Jedna nie ma oka, ale chyba się pogodziła.