[quote="ESTI"]Jakoś nie wygląda mi to na wadę zgryzu, ale trudno cokolwiek powiedzieć, jak nie widzę szczurasa...
Dla mnie to choroba i dlatego tak słaby apetyt...
Daj znać jak wrócisz od weta.[/quote]
jasne, że dam znać. Wychodze o 18tej, to jeszcze taka kupa czasu. Chętnie bym ja pokazała do w międzyczasie jak największej ilości osób znających się na szczurkach, ale wśród moich znajomych nie ma takich ludzi.
ale, ważna sprawa - nie pogarsza jej się raptownie.. coś zjadła i nawet pofiglowała nieco po kanapie. Teraz znów siedzi u mnie na plecach.
chyba ja za jakis czas "wrzuce" na chwile do klatki, moze niech sobie siknie i kupknie, żeby potem miała mniej bomb do zrzucania w czasie podróży i wizyty. (Na mnie nie lubi siusiać, woli zejść). I tak coś wyprodukuje, ale... Wczoraj siedziala na mnie cały dzień i zostałam dwa razy obsikana nie mówiąc o kilku kupach, jakie wieczorem spierałam z podkoszulki. ale ona wydawała mi sie taka słabiutka, cały czas spała.... nie pokazywała że chce zejść.
a teraz się obudziła i ogląda świat opierajac łapki o brzeg kaptura. Ludzie, ona nie może być aż tak chora, skoro interesuje sie otoczeniem... czyści się...
tak sobie to tłumaczę...
[ Dodano: Czw Cze 09, 2005 0:11 ]
krótko, bo padam z nóg...
ale jestm taka szczęśliwa

:thumbleft: - jednak
to ja jestem chora: psychicznie (jednostka chorobowa hipochondria)
bylam w końcu u dr
Wojtyś. 1,5 hrs busem w jedną stronę, ale się opłacało.
Kuk jest ok! zgryz ma idealny, po przycięciu ząbków (w samą porę, bo dolne przerastały i zgryz by się wkrótce wpaczył) ona je sobie sciera jedne o drugie i nawet to, ze nie je suchego nie jest wobec tego az taki grozny.
Kukers dostała
głupiego jasia,
krople żelowe do oczu (zeby nie wysychały) i została poddana dokładnym oględzinom. Buzia jest i-d-e-al-n-a!

I górne i dolne ząbki, i trzonowce i zadnych ranek nigdzie i gardziołko super.
Doktor obmacała ja dokładnie,wykryła jej tylko weszki - mała dostała zastrzyk i prikaz dla mnie, coby
wyprażyć wiórki - uwaga uwaga - bo w takich czasem trafiają sie niechciani pasażerowie, który potem przesiadają się na nasze ogonki. Ciekawe, czy i na mnie sie przesiedli - w końcu Kuk wisi na mnie niczym lemur dobrych kilka godzin dziennie... :|
Zważony Kuk waży
160 grams, to nie jest dużo, ale i nie mało jak na ok 2,5 miesięczna szczurzynkę.
przy okazji, korzystając z faktu, że Kukers leżała plackiem z wywalonym jezyczkiem, niemrawo gmerając paluszkami rąk i nóg, pani wet obcieła jej pazurki.
i wiecie ile za to wsio zapłaciłam (ile by nie było - ważne są newsy, ale...)?? do kupy
35 zeta! z zastrzykiem otępiającym i odtępiającym, plus na weszki. zgroza cenowa... Zostalam wierna klientką weterynarii na Jelonkach....
co do niejedzenia ziarna - moja Kukers tak chyba po prostu tak ma. Dr powiedziała, ze to sie zdarza częściej niż by się wydawało. Technicznie nie ma przeszkód, gryżć może. ale nie chce, woli kaszki. I mikroskopijna ilość jedzenia też nie jest jakaś szokujaca. Mam cały czas próbowac nowych rzeczy, jedyne
no-no jest na (to dla wszystkich....) :
CZEKOLADĘ (CHRUPKI CZEKOLADOWE TYŻ TU PODCHODZĄ...), WĘDLINĘ, SER ŻÓŁTY I PLEŚNIOWY. Reszta - o ile je - jest ok!
ech, ludziska, ależ mi ulżyło! teraz wiem, że mam poprostu wybredka-niejadka Kukersa, a nie chorego szczura...
ostrożna dalej będę - Kuk jest na obserwacji i tyle. Ale jestem juz spokojniejsza. po powrocie zjadła nieco kaszki, pofiglowała po mieszkaniu (m.in. sama po raz pierwszy z kacika,gdzie sie bawiła, puściła się zdecydowanym krokiem na mały run w głąb mieszkania. Po prostu skikneła i znikła mi z pola widzenia za rogiem.) a potem poszła spać w swojej wymytej klateczce o wyprażonych wiórkach. (suche żarcie też wyprażyłam - może jeszcze je zacznie powoli jeść... a jak nie, to trudno!!
uff, ide spać
